sobota, 3 maja 2014

Amazing Grace - Cudowna Boża łaska - czyli Lough Swilly kwintesencją niedzieli



     cd Zatoka Lough Swilly to był mój niedzielny deser, kwintesencja świątecznego dnia. Poszłam tam późnym popołudniem, kiedy słońce wisiało nad czubkami zachodnich klifów i niemalże poziomo rzucało złote światło na góry Donegalu i domy Buncrany usytuowane na nabrzeżu.
    Podczas całego mojego pobytu na Zielonej Wyspie, niedziela była jedynym dniem bez deszczu. Mogłam zatem śmiało wędrować ubrana w wełniany płaszcz bez kurtkowego kaptura na głowie, ale jednak z szalikiem zamotanym wysoko pod brodą jako że wiatr z różną siłą wieje tam zawsze.
    Miałam spory kawałek do przejścia, od domu przy Cockhill Road, poprzez całą długość Swan Parku aż do mostu Castle Bridge, za którym rzeka Crana kończyła swój bieg i łączyła z wodami Lough Swilly.
    Tym razem skręciłam przed mostem w prawo i poprzez prywatne tereny ścieżką osłoniętą z obu stron wysokim żywopłotem dotarłam do spacerowej trasy. Myślę, że przeszłam w sumie około czterech, czterech i pół kilometra i drugie tyle z powrotem. Moim końcowym przystankiem była ogromna plaża pomiędzy Ballynarry a Stragill, trzecia z mijanych po drodze. Kończyła się prostopadle schodzącym do zatoki wzniesieniem, za którym rozciągała się kolejna mniejsza plaża wciśnięta w postrzępione zbocza klifów.
    Robiło się mroczno i chociaż wieczór mamił mnie swoją tajemniczością i ciemnym fantastycznym pejzażem, postanowiłam wracać i nie dać się do końca otumanić zjawiskom przyrody. Od strony lądu nie wiele było już widać, jedynie gdzieś w oddali pojedyncze światełka Buncrany, zaś w lustrze wody przeglądało się niebo i odbijało od pofalowanej tafli rzucając przyjemną poświatę na wąską asfaltową ścieżkę biegnącą wzdłuż brzegu. Tam gdzie miejscami droga ginęła w zaroślach używałam lampy błyskowej aparatu, żeby nieco ją doświetlić. Nie chciałam się spieszyć, ale w pewnym momencie pomyślałam sobie:
    - Co będzie kiedy bramę Swan Parku zastanę zamkniętą?
    W parku nie było ani jednej latarni i gdybym nie spacerowała tam dzień wcześniej pewnie miałabym obawy co do bezpiecznego przejścia w miejscach gdzie ścieżka wiedzie tuż przy stromym brzegu rzeki Crany. Na szczęście głośny, wartki jej bieg jak samochodowy czujnik cofania ostrzegał przed niebezpieczeństwem. Odetchnęłam z ulgą, kiedy dotarłam do Mostu Wilsona, a już widziałam siebie przechodzącą przez płot, który okazał się być niskim ogrodzeniem w porównaniu do metalowej wysokiej furty Swan Parku.
    Jakże żal było mi opuszczać to miejsce. Gdybym mogła sfotografowałabym niemalże każdy kamień, żeby później daleko od wyspy, gdzieś w zaciszu domowych pieleszy wspominać i do woli cieszyć oczy...

   
Zatoka o charakterze fiordu wciskająca się głęboko pomiędzy dwa półwyspy Inishowen od zachodu i Fanad od wschodu, przez wieki była świadkiem wydarzeń historycznych. Nazywa się ją często jeziorem Lake of Shadows. Myślę, że każdy może sobie przetłumaczyć tę nazwę jak chce, mnie pasuje i mroczne jezioro, i jezioro cieni. Na jego wodach, na przestrzeni wieków stoczono wiele bitew, do jego portów zawijały statki i szukały schronienia i nie byłabym sobą gdybym nie przytoczyła chociażby jednego nazwiska z zamierzchłych czasów.

   
Wśród wielu postaci zaintrygowała mnie jedna, a mianowicie postać urodzonego w Londynie w tysiąc siedemset dwudziestym piątym roku Johna Newtona. Już jako jedenastolatek wypłynął w morze wraz z ojcem - marynarzem floty handlowej, a jako dziewiętnastolatek zaciągnął się do Marynarki Wojennej. Jednak nie  mogąc znieść ciężkich warunków panujących na statku zdezerterował, za co został ukarany publiczną chłostą.
    Jego burzliwa młodość, nieokiełznany charakter, grubiaństwo, paskudne słownictwo, jednym słowem brak jakichkolwiek dobrych manier, zaprowadziły go w końcu do handlarzy niewolników, u których podjął służbę. Ci jednak nie szczędzili mu kopniaków i w okrutny sposób go wykorzystywali...
    John Newton miał dwadzieścia trzy lata, kiedy sam rozpoczął polowanie na ludzi w faktoriach handlowych Sierra Leone i schwytanych sprzedawał do niewolniczej pracy.
    W czasie jednej ze swoich podróży do Ameryki, za wulgarne wierszyki i piosenki na temat kapitana statku sam spadł do rangi niewolnika i omal nie umarł śmiercią głodową. Wtedy to poznał życie człowieka zniewolonego i doznał wiele życzliwości od afrykańskich współwięźniów, którzy dzielili się z nim chlebem...
    Wracał, a właściwie uciekał do Anglii na pokładzie statku Greyhound. Tam po raz pierwszy otworzył chrześcijańskie księgi i zaczął je czytać. Słowa przerażały go i dręczyło pytanie:
    - A jeśli to wszystko prawda?

   
Był dziesiąty marzec tysiąc siedemset czterdziestego ósmego roku. Na morzu rozpętała się gwałtowna burza. Potężna fala zmyła z pokładu jednego z członków załogi i poważnie uszkodziła statek. John Newton zwrócił się do miłosiernego Boga o łaskę ocalenia. Bóg go wysłuchał i cztery tygodnie później statek w opłakanym stanie wpłynął na wody zatoki Lough Swilly i zawinął do Buncrany. Miejscowi stolarze naprawili szkody, a mieszkańcy udzielili rozbitkom schronienia i gościny.
     Newton w tym czasie oddawał się modlitwie i odwiedzał kościół w Derry.
Z łajdaka przemieniał się w człowieka głęboko wierzącego.
    Handel niewolnikami porzucił najprawdopodobniej w tysiąc siedemset pięćdziesiątym czwartym lub piątym roku i zaczął studiować teologię chrześcijańską.
    Dziesięć lat później został wikariuszem Kościoła anglikańskiego w Olney. Tam też napisał słynną pieśń religijną Amazing Grace - Cudowna Boża łaska, która na przestrzeni lat stała się jednym z najpopularniejszych hymnów Stanów Zjednoczonych.
    Popularność pieśni wzrosła w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku, a po zamachach terrorystycznych jedenastego września dwa tysiące pierwszego roku była pieśnią żałobną, śpiewaną podczas niejednej uroczystości.
    Utwór ten nagrało lub wykonywało na koncertach wielu znanych artystów, w tym również polskich. Istnieje ponad tysiąc osiemset skatalogowanych nagrań tego hymnu.

   
Ale wróćmy do zatoki Lough Swilly. Otóż przy wjeździe do Buncrany stoi tablica z napisem Welcome to Amazing Grace Country. W październiku dwa tysiące trzynastego roku otwarto tam punkt widokowy  (betonową platformę z kolorową mozaiką i napisem Amazing Grace) dla turystów, aby mogli podziwiać jezioro cieni, rozważać słowa hymnu Johna Newtona i historię jego cudownego ocalenia.
    Tego samego roku ale znacznie wcześniej bo w miesiącu kwietniu zorganizowano pierwszy Amazing Grace Festival, który przyciągnął wielu gości zza granicy, w tym ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Republiki Południowej Afryki...
    Na festiwalu, o charakterze rodzinnym, organizowane są imprezy dla wszystkich grup wiekowych, konkursy, warsztaty artystyczne, wycieczki, koncerty, tańce, gry, zabawy i wiele, wiele innych.
    W tym roku festiwal odbywał się w dniach od piątego do ósmego kwietnia, a więc w niespełna dwa tygodnie po moim wyjeździe... 


                     Dojście do plaży. Prywatna posiadłość - teren zamku.
                                    Buncrana w zachodzącym słońcu












                              Plaża Buncrany w okolicach Ned's Point











                                        Zatoka Lough Swilly


















         W tym miejscu spotkałam dwie urocze mieszkanki Buncrany





                           Plaża pomiędzy Ballynarry a Stragill 











                          Wracam w zupełnych ciemnościach









                              Punkt widokowy Amazing Grace    




                         Amazing Grace - Cudowna Boża łaska 
                                         Cudowna Boża łaska ta,
                                         Zbawiła z grzechów mnie,
                                         Zgubiony, nędzny byłem ja.
                                         lecz teraz cieszę się.

                             Ta łaska wlała Boży strach
                             w kamienne serce me
                             I wtedy zobaczyłem w łzach.
                             Żem na przepaści dnie.

                                          Lecz łaska podźwignęła mnie
                                          I naprzód wiedzie wciąż
                                          Przez ciemne i burzliwe dnie.
                                          Tam gdzie Ojcowski Dom.

                             O Boże dzięki, dzięki Ci.
                             Za cudną łaskę Twą,
                             Do nóg Twych padam w kornej czci,
                             Niebiosa chwałą brzmią.


                      Amazing Grace w wykonaniu zespołu Celtic Woman


cdn

12 komentarzy:

  1. Przepiękna pieśń- hymn. A pomysł z biblioteczkami uroczy, ciekawa jestem, czy wielu jest amatorów. Czy zaglądałaś do wnętrza takiej biblioteczki? Ja pewnie, niczym niewierny Tomasz otworzyłabym zasuwkę aby przekonać się, że to nie iluzja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biblioteczki oglądałam z każdej strony, zaglądałam do wnętrza i odnajdywałam tam wiele interesujących dzieł. Pomysł ustawiania takich budek na trasach spacerowych podobał mi się bardzo. Warto go rozpowszechniać...
      Pozdrawiam ciepło :)))

      Usuń
  2. Ewa,interesujace,ze napisalas o Johnie Newtonie. Jego ocalenie jest wynikiem nawrocenia i swiadectwem obalajacym religijne mity o zbawieniu.Newton nie tylko wrocil z rejsu zywy,wrocil zmieniony.Tym samym daje nadzieje wielu ludziom. Z tego co ja wiem,to hymn Amazing Grace jest ulubionym,bo wklada w slowa przezycie kazdego kto doswiadczyl tej zbawiennej laski Boga. Ze zdjec widac,ze mialas wspanialy spacer. Ah, powietrze tam napewno jest wspaniale! Dziekuje za podzielenie sie i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dziesiątego marca tysiąc siedemset czterdziestego ósmego roku, był dniem przełomowym w życiu Johna Newtona...
      A irlandzkie powietrze jest rzeczywiście wspaniałe!
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Witaj Ewuniu,
    Biblioteczki, które zaprezentowałaś na fotografiach (wcześniej już też), są w Parku w sumie może od roku czasu (może ciut dłużej) i sprawdzają się - ludzie korzystają i książki lub czasopisma wracają z powrotem za szybkę, żeby inni tez mogli z nich skorzystać.

    Taka ciekawostka - ludzie, którzy tu mieszkają, są bardzo serdeczni i uczciwi!!!! Jeśli zdarzyło się komuś zgubić jakąś wartościową rzecz, a była możliwość ustalenia do kogo ona należy (karta kredytowa czy jakiś dokument), to na ogół wracał on do właściciela. Sama tego doświadczyłam - wypadły mi dokumenty spod wózka, a ktoś kto zauważył teczkę tę zaniósł do sklepu, w którym pracowała moja koleżanka (z którą wtedy tez akurat szłam) i koleżanka zadzwonił do mnie, żebym się nie martwiła, bo zguba się znalazła i po pracy mi ja przyniesie.
    Ja sama gdy znalazłam w sklepie czyjąś kartę kredytową, oddałam sprzedawcy, bo wiem, że na 100% zna te osobę (to mała miejscowość i wszyscy stali mieszkańcy się znają), a jeśli nawet nie, to na pewno przekaże informacje np. do banku, że taka karta została znaleziona i właściciel się po nią zgłosi.

    Listonosz sam z siebie jak nie zna adresata, bo adres jest niekompletny, a musi dostarczyć korespondencję stara się wypytywać ludzi czy kogoś takiego nie znają i za wszelką cenę dotrzeć do tej osoby, choćby nawet mieszkała na drugim końcu Buncrany.

    Pozdrawiam serdecznie i majowo - u nas dopiero półmetek długiego weekendu, bo w poniedziałek jest Bank Holiday - czyli wolne.
    Kasia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu dziękuję za nowe wieści z Buncrany. Każda wiadomość mnie cieszy, to tak jakbym tam z Wami była.
      Dziękuję za majowe pozdrowienia. Wyobrażam sobie jak teraz musi być pięknie w Buncranie.
      Ściskam wszystkich serdecznie i życzę przyjemnej niedzieli i oraz miłego poniedziałkowego Bank Holiday :))))*

      Usuń
  4. Wczesnie rano tutaj w andach a ja przetransportowalam sie do surowych krajobrazow Irladnii...ciekawa historia Johna Newtona..piekna interpretacja Celtic Woman, przy okazji posluchalam innych ich wykonan. Dobry poczatek na niedzielny dzien...a trele ptaszkow andyjskich dopelniaja klimatu. Ale trzeba wstawac...pozdrawiam Cie serdecznie i buziak sle!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to dobrze mieszać klimaty za przyczyną przyjaciół. Kiedy mi zimno jadę do Ciebie w egzotyczne ogrody Wenezueli, a kiedy upał staje się nie znośny wpadam do Irlandii, a kiedy chcę uporządkować wrażenia wracam do siebie....
      Buziaki i moc serdeczności Egzotyczna Pani :)))

      Usuń
  5. i znowu mnie zauroczyłaś, te krajobrazy zapierają dech, porywają serce i duszę.......niczym ten hymn
    jak bardzo chciałabym tam pospacerować o zachodzie słońca
    ech...ściskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmiana klimatu dobrze wpływa na samopoczucie.
      Buziaki i serdeczności :)))*

      Usuń
  6. free wee biblioteczka jest bajkowa! Wspaniałe znalezisko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam. Pomysł ten zasługuje na pochwałę i powielanie :)

      Usuń