niedziela, 12 marca 2017

Jeden dzień lata w Arcachon



    Dzisiaj Arcachon, słynne kąpielisko w lagunie zwanej Bassin d'Arcachon znajdującej się nad Zatoką Biskajską, u wybrzeży Oceanu Atlantyckiego, w południowo zachodniej Francji.
    Moją przygodę z Arcachon rozpocznę od miejsca, do którego przyjechałam przed godziną dziewiątą rano, dnia 7 września 2016 roku. Autobus zatrzymał się przy Boulevard de la Plage, naprzeciwko imponującego budynku kasyna, Palais des Congrès i Musée Aquarium. Ale te budowle nie stanowiły celu mojej podróży. Bardziej interesowało mnie to, co jest za nimi, a mianowicie zatoka ze swoimi złocistymi plażami, Ptasia Wyspa z chatami na palach (les cabanes tchanquées), chroniącymi je przed zalaniem podczas przypływów, a także Wydma Pilat, o której pisałam tutaj










    Na rejs statkiem wokoło Ptasiej Wyspy musiałam nieco poczekać, a zatem czas ten wykorzystałam na spacer po molo Jetée
d’Eyrac, brodzenie po wodzie, a później dokładne sfotografowanie wszystkich stóp znanych żeglarzy samotników, w tym między innymi z sentymentu do nazwiska Malinovsky (moje panieńskie), stopy Michela, zwycięscy (drugi ze stratą 98 sekund do Mike’a Bircha) jednego z najbardziej popularnych wydarzeń żeglarskich świata, regat la Route du Rhum (1978).  






















    Powierzchnia Ptasiej Wyspy zmienia się wraz z pływami i wynosi około 300 hektarów podczas przypływów i ponad 3 000 podczas odpływów. Otacza ją hodowla ostryg (parcs ostréicoles). Miejsce to jest także ostoją dla migrujących ptaków i zębacza pasiastego (Anarhichas lupus).

   
Z poziomu lustra wody wyspa nie jest zbyt dobrze widoczna, ale ze wzgórza w Arcachon można ją zobaczyć wyraźniej, co też pokażę w dalszej części posta. A tymczasem zapraszam na spacer łodzią po zasilanej wodą oceaniczną lagunie, gdzie kolejnym cudem natury jest największa w Europie Wydma Pilat i wiele innych cudów, które widziałam z daleka, i które mam nadzieję zobaczyć raz jeszcze w czasie remisji choroby.  










































    Rejs statkiem orzeźwił mnie na tyle, że w upalne południe, przykryta kolorową chustą, ze stopami wsuniętymi w plażowe plastikowe klapki, wybrałam się na spacer najpierw bulwarem Gambetta, później Avenue Regnault i schodami Lucien Pinneberg do Parku Mauresque, usytuowanego na wzgórzu ponad miastem. 



































     Zatrzymałam się w pierwszym punkcie widokowym, z którego przyjrzałam się dachom domów błyszczących w południowym słońcu i siateczce uliczek pomiędzy zabudowaniami. 
 





    Moim ostatecznym celem była jednak wieża obserwacyjna świetej Cecylii, wzniesiona w hołdzie żeglarzom, zwana wieżą la tour Eiffel d'Arcachon, zaprojektowana przez Paula Regnaulta wspólnie z Gustawem Eifflem - asystentem. Powstała wcześniej niż jej paryska następczyni, bo w 1863 roku.

   
Do wysokiej na piętnaście metrów, całkowicie metalowej konstrukcji, wiedzie ścieżka Passerelle Saint-Paul. Spiralne schody są strome i najlepiej jak wchodzi po nich tylko jedna osoba, bo przy każdym stąpnięciu wieża chwieje
się, co nie znaczy, że wejście na nią jest niebezpieczne. Owszem, ci, co mają lęk wysokości, poczują się tak jakby znajdowali się na żaglowcu kołysanym silnymi podmuchami wiatru i z trudem wejdą na górę, a inni już na starcie zrezygnują z oglądania fantastycznego widoku na zatokę.
 
    Miałam to szczęście, że na górze przebywał jeden z amatorów wspaniałej panoramy i zrobił mi kilka zdjęć, z czego jestem mu ogromnie wdzięczna i hym…, usatysfakcjonowana.
 
    Mimo chwiejności wieży, na bardzo solidnej platformie obserwacyjnej, która oparła się już niejednej wichurze, może przebywać maksimum osiem osób. 
































    Miejsce to znajduje się na obszarze Ville dHiver (zimowego miasta), w którym podziwiać możemy ogród mauretański z barką, przyjrzeć się pierwotnemu modelowi kasyna z ozdobami inspirowanymi na Alhambrze w Grenadzie i meczecie w Kordobie, pospacerować wokół białej wieży z platformą widokową, no i oczywiście wejść na chwiejną konstrukcję metalową wzniesioną na wydmie świętej Cecylii, mojej ulubionej Świętej.  


















    Uwieńczeniem mojego pobytu w Arcachon był spacer nabrzeżnym bulwarem i moje ulubione mouls à la marinières w jednej z restauracji. Niestety o tej porze w przepełnionych tawernach obsługa nie była zbyt szybka i guzdrała się z podaniem może nie do końca najlepiej przygotowanej potrawy. Na innych stołach widniały wszechobecne ostrygi, z lokalnych parków hodowlanych, których tradycja hodowli sięga 1849 roku. 












   Arcachon, 7 września 2017 roku

4 komentarze:

  1. w miasteczku tym miałam przyjemność spędzić 1,5 miesiąca, ale było to w roku 1992, także bardzo dawno i zmieniło się ono niesamowicie, ale Twoja piękna relacja przywołała moje bardzo młodzieńcze wspomnienia, choć byłam tam w charakterze AuPair to rodzina sprawiła, że zwiedziłam ten, moim zdaniem, najpiękniejszy region Francji ( piękniejszy od Cote d'Azur - moim skromnym zdaniem :) Dziękuję za tę piękną wycieczkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Półtora miesiąca w tak pięknym miejscu to nie lada przygoda.
      Chciałabym tam jeszcze raz pojechać na kilka dni, aby przyjrzeć się całemu brzegowi laguny Arcachon i co rozkoszować się ciepłym piskiem Wydmy Pilat.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  2. Jakie piękne wspomnienia. Życzę Ci, abyś mogła tam powrócić i nie tylko tam, a sobie, aby udało mi się kiedyś tam zawinąć podczas moich podróży. Lubię patrzeć na morze- zawsze działa na mnie uspokajająco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, a zatem ruszajmy w drogę któregoś pięknego dnia lata nad Zatokę Arcachon. Na mnie ten klimat działa także uspokajająco. Nie była to jedyna moja wyprawa nad Atlantyk.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń