poniedziałek, 1 lipca 2019

Dwa oblicza Carcassonne



    We wrześniu 2016 roku pojechałam po raz drugi do Carcassonne, ażeby dokładniej przyjrzeć się fortyfikacji wpisanej pod koniec ubiegłego wieku na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
    Za pierwszym razem, także we wrześniu ale 2011 roku, zbyt dużo czasu poświęciłam zwiedzaniu Cité wewnątrz murów (patrz tutaj) i dlatego zabrakło mi czasu na ich obejście. Niemniej jednak zrobiłam kilka zdjęć, wtedy wczesnym rankiem, kiedy słońce poczęło pełzać po wschodniej cześć murów od strony Porte Narbonnaise
(Bramy Narbońskiej).
    Zdjęcia do dzisiejszego posta robiłam w innej porze dnia, we wczesnych godzinach popołudniowych.

    Przekroczyłam Porte Narbonnaise i najpierw tak jak wszyscy poszłam w stronę Château Comtal
(zamku hrabiego), usytuowanego w zachodniej części wzgórza, w pobliżu Porte de l’Aude (Aude - nazwa rzeki). O Trencavelich, wicehrabiach Carcassonne, a także katarach, wspominałam, pisząc o miastach południowej Francji. Zamek zbudowany w dwunastym stuleciu, przylegający do rzymskich murów, w 1226 roku został otoczony prostokątną obudową obronną.
    Dzisiaj, zarówno pojedynczy turysta, jak i cała grupa, chętnie fotografuje się na tle tej budowli. Byłam sama a zatem mnie na zdjęciach z 2016 roku nie ma, fotka na początku posta pochodzi z 2011.














     Większość wizytujących wybrała, tak jak i ja poprzednim razem, zwiedzanie Cité, nieliczni zdecydowali się na trzykilometrowy spacer między dwiema liniami murów - jedni pieszo, drudzy wozem zaprzężonym w dwa konie, w białych koronkowych czapeczkach na łbach, wykończonych trójkątnymi daszkami opadającymi na oczy.


    Do budowy murów obronnych i wież użyto kamienia, wydobytego z okolicznych wzgórz i płaskowyżu, na którym wznosi się forteca. Pomiędzy dwiema liniami fortyfikacji otaczającymi miasto znajduje się płaska przestrzeń.
    Cité ze swoimi podwójnymi murami, pięćdziesięcioma trzema wieżami, barbakanami ze strzelnicami, ze swoim zamkiem i starą katedrą Saint-Nazaire to zapis tysiącletniej architektury militarnej i dwa i pół tysiąca lat historii miasta, wciąż zamieszkałego.

































    Po nieudanym buncie w 1240 roku mieszkańcy opuścili wzgórze i przenieśli się na zachód, na drugą stronę rzeki Aude.
     Od tamtej pory, a dokładnie w 1247 roku miast Carcassonne było już dwa, górne (ville haute) po prawej stronie Aude i dolne (ville basse) po lewej - zwane
bastide Saint-Louis (od jego założyciela króla Ludwika IX świętego).

    
Bastide z francuskiego, bastida z prowansalskiego, to typ niewielkiej warownej osady miejskiej - w średniowieczu charakterystyczny dla obszarów południowo-zachodniej Francji.
    Bastydy
, nowe skupiska populacji (miasta nowe - villes neuves) tworzono z inicjatywy władzy senioralnej, królewskiej bądź kościelnej. Specjalnym aktem fundacyjnym zakładano je na regularnym planie dostosowanym do naturalnego ukształtowania terenu. W centrum znajdował się czworoboczny plac otoczony domami o arkadowych podcieniach a w jego pobliżu wznoszono kościół. Wyloty ulic w narożnikach placu często zwężano dla celów obronnych, przesklepiając je też arkadowo. Takich osad powstało około czterystu, najwięcej podczas wojny stuletniej. Najlepiej zachowane to między innymi Montauban (zobacz tutaj), Villeneuve-sur-Lot, Monpazier, Mirepoix, Villefranche-de-Rouergue i Sauveterre-de-Rouergue.


    Nad bastydą Saint-Louis dominuje ośmioboczna, o podstawie kwadratowej, 54 metrowa dzwonnica kościoła Saint-Vincent - piękny przykład gotyku langwedockiego, z nawą szeroką na 20,25 i wysoką na 23,50 metra. Na wieżę z 47 dzwonami można wejść schodami liczącymi 232 stopnie (2,50 € osoba dorosła).
    Nie byłam tam, a zatem: Carcassonne - do trzech razy sztuka, dolne miasto i jego wspaniałe średniowieczne zabytki!












     Wędrując po zachodnich i północnych obwarowaniach można dokładnie przyjrzeć się dolnemu Carcassonne, na zachodzie wypatrzeć dolinę rzeki Aude, na północy Czarną Górę w południowym skraju Masywu Centralnego, a spoglądając w dół piaszczyste ścieżki wijące się po zboczu wzgórza wokół murów. 







    Z góry dość długo przyglądałam się kościołowi świętego Gimera znajdującemu się w centrum zrujnowanego Barbakanu Aude, który niegdyś bronił dostępu do rzeki, stąd jego nazwa. Kościół według projektu Viollet-le-Duca zbudowano w latach 1854-1859. Wcześniej była tam kaplica świętego Gimera, którą wzniesiono w miejscu domu, w którym święty Gimer się urodził i który był biskupem Carcassonne od 902 do 931 roku. Biskup znany był ze swojej dobroczynności. W dzieciństwie ogromne wrażenie zrobiła na nim treść przekazu ewangelicznego o cudownym rozmnożeniu chleba. Później, kiedy jego matka wypiekała chleb on go zabierał i rozdawał ubogim. Zachowanie syna wywoływało gniew matki do czasu, kiedy objętość zagniatanego przez nią ciasta poczęła się w cudowny sposób powiększać.
    Tradycja podaje, że Gimer sprzedał dobra otrzymane od rodziców i pieniądze rozdał potrzebującym.





    Święty Gimer przeniósł swoją siedzibę biskupią z kościoła Sainte Marie du Saint Sauveur do kościoła (później katedry i bazyliki) Saint Nazaire et Saint Celse (Nazariusz i Celsus - męczennicy mediolańscy z pierwszego wieku), w którym został pochowany. O świątyni tej pisałam tutaj, ale jeszcze raz pokażę jej wnętrze, bowiem z przyjemnością zajrzałam do niej po raz drugi.


























    Zatrzymałam się jeszcze przy niektórych zabytkach Cité i pooddychałam klimatem średniowiecznego miasta.











     Sfotografowałam między innymi dwie studnie publiczne. Najstarsza  Grand Puits (w pobliżu zamku) zwana czasami le Puits des Fées jest jedną z dwudziestu dwóch zinwentaryzowanych studni średniowiecznego miasta.
Z kolumnami i detalami kowalskimi w stylu renesansowym, o średnicy 370 centymetrów, mierzy sobie 40 metrów głębokości.
    Nazwę le Puits des Fées (Studnia Wróżek) zawdzięcza legendzie, według której podziemi i grot znajdujących się na dnie strzegły Najady - nimfy wód lądowych.
    Inna legenda mówi, że na wieść o zbliżających się Hunach z Attylą na czele, w studni swój skarb ukryli Wizygoci. Zakopany ponoć miał tam być skarb Świątyni Jerozolimskiej i skarb Salomona…  
    Jest także legenda o diable przebranym za osła i siedmiu łucznikach.
    Diabeł - osioł w złotej derce na karku podstępem przywiódł do studni łuczników i od tamtej pory zwabieni blaskiem złota nieszczęśnicy mu służyli - stąd jeszcze inna jej nazwa l'antre du Diable (diabelskie legowisko).
    W studni kilkukrotnie opróżnianej, nie znaleziono ani jaskiń, ani podziemi, ani skarbu, jedynie kilka grotów strzał.
    Nadaremnie studnię przekopywały oddziały niemieckie, okupujące Cité od marca do kwietnia 1944 roku.
    Dla dawnych mieszkańców fortecy najcenniejszym skarbem była woda. Dzisiaj dzięki ich staraniom czarodziejska studnia działa na nowo i zapewne dostarczać będzie nie tylko wody, ale także rozbudzać wyobraźnię niejednego twórcy opowieści.


    Drugą studnię Petit Puits o średnicy 160 centymetrów wydrążono w skale na głębokość prawie 22 metrów.


    Od strony wschodniej w pobliżu Bramy Narbońskiej znajduje się duży parking, toalety i cmentarz Cité



    Z Carcassonne pojechałam do Tuluzy (patrz tutaj tutaj tutaj), jednego z trzech różowych miast Oksytanii.

    Noc zastała mnie w Brit Hotel Toulouse Colomiers - l’Esplanade. Pamiętam, że było to dość przyjemne miejsce z dobrym śniadaniem o poranku.


 Carcassonne, 4 września 2016 roku

9 komentarzy:

  1. Niby średniowiecznych miast trochę widziałam, ale każde inne, niepowtarzalne i przepiękne. Każde ma swoją ciekawą historię i legendy. I te cudne widoki! Wspaniała wyprawa. Dzięki za nią:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest ich bardzo dużo nie tylko na południu, ale także w całej Francji. Mam jeszcze kilka perełek w zanadrzu. Może w następnym poście pokażę równie imponujące Aigues-Mortes...
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. W Carcassonne byłam "przejazdem" w 1981 roku. Był ranek. Przed kawiarenkami wystawione donice z kwiatami. Jeszcze obsługa szybko i skrzętnie przygotowywała te maleńkie w niziutkich domkach pomieszczenia kawiarniane, kusząc zwiedzających to urokliwe miejsce do przykucnięcia w przyciemnionych lokalikach, aby napić się kawy. Jednak prawa kilkudziesięcioosobowej wycieczki autokarowej są nieubłagane. Szybko i do przodu. Nawet dłuższy spacer po murach nie wchodził w grę. Do tej pory śni mi się po nocach ta krzątanina w cudownej tajemniczej aury tych wąskich barwnych uliczek. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było bardzo dawno i pewnie od tamtej pory oba miasta górne i dolne Carcassonne wypiękniały. Ja mam taką naturę, że dopóki sił mi starcza przycupnąć nie mogę i nawet jak jestem z grupą zorganizowaną, to wolnym czasie nie jem w restauracjach i nie odpoczywam...
      Ostatnio z braku "końskiego zdrowia" doceniam też inne formy wypoczynku, chociaż wciąż (poza domem) na tyłku usiedzieć nie mogę...
      Może uda mi się raz jeszcze wyruszyć na południe Francji, jest tam tyle do zobaczenia...
      Pozdrawiam ciepło i życzę cudownej tajemniczej aury na jawie także :)

      Usuń
  3. Olbrzymie te mury i takie też robią wrażenie. Miejsce z tych które czekają jeszcze w kolejce do zobaczenia. Nie wiem czy uda się nam obejrzeć wszystko tak dokładnie, dlatego tak lubię bywać u Ciebie bo i opis wyczerpujący i zdjęcia ciekawe a do tego jeszcze spora dawka historii. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto wybrać się do Carcassonne przynajmniej na jeden dzień, ażeby zobaczyć górne i dolne miasto. Zarówno jedno jak i drugie zasługuje na uwagę z wielu względów, na przykład militarnego i historycznego...
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Ewo, bardzo rzetelna, precyzyjna relacja. Podziwiam, że pamiętasz to wszystko. :)
    Dziękuję za tak ciekawą wycieczkę i porcję niezwykłych zdjęć.
    Pozdrawiam mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie myślę, że człowiek ciekawy świata wciąż go ma za mało, chłonie, chłonie i wciąż chce go więcej...
      Buziaki :)

      Usuń