Zanim w kolejnych postach wyruszę na wulkaniczną wyspę Nisyros dokończę moją przygodę z wyspą Kos. Dzisiaj: rozległy płaskowyż w centralnej części Kos - twierdza Antimachia i cebula morska, las Plaka - pawi raj oraz kilka wysp Morza Egejskiego widzianych z samolotu.
Twierdza Antimachia należała do rycerzy zakonu joannitów, którzy na podbój wysp morza Egejskiego (Dodekanezu) wyruszyli na początku czternastego wieku. Wcześniej, bo już w 1180 roku, zakon posiadał 25 zamków w Syrii i Palestynie, a pod koniec trzynastego stulecia przeniósł się na Cypr.
Wzrost potęgi joannitów po likwidacji zakonu templariuszy i przejęciu większości ich dóbr, umożliwił im zorganizowanie najazdu na wyspę Rodos i stworzenie na niej sprawnego państwa zakonnego, które szybko stało się potęgą morską kliknij tutaj.
Wyspę Kos joannici objęli w posiadanie w 1314 roku i przebywali na niej ponad dwieście lat, aż do momentu wyparcia ich przez Turków Osmańskich. Wyspą Kos dowodzili ze stolicy Kos z zamku Neratzia kliknij tutaj.
Oprócz silnie ufortyfikowanej twierdzy Antimachia w centralnej części wyspy, będącej swego rodzaju więzieniem dla nieposłusznych rycerzy, posiadali jeszcze dwa inne zamki, w Pyli kliknij tutaj i w Kefalos kliknij tutaj.
Do fortu Antimachia (wstęp niepłatny) wyruszaliśmy zaraz po śniadaniu i kiedy dotarliśmy na miejsce, nikogo, oprócz jednego Greka, tam jeszcze nie było. Stał na schodach przed bramą w stroju przypominającym mundur ewzona kliknij tutaj i uprzejmie zagadywał, zachęcając nijako do zrobienia z nim zdjęcia i wrzucenia datku do przysłowiowego kapelusza. Jakoś nie miałam ochoty na sesję zdjęciową, bowiem jego strój różnił się od mundurów ewzonów - żołnierzy służących obecnie w Gwardii Prezydenckiej.
Nie wszyscy lubią zwiedzać miejsca przypominające kamienne usypiska ograniczone często bardzo dobrze zachowanymi murami obronnymi. Ja lubię. Zachwyca mnie ich lokalizacja, potężne rozmiary, wyobraźnia ówczesnych budowniczych a także historia.
Wewnątrz średniowiecznych obwarowań twierdzy joannitów zachowały się dwie świątynie: Agios Nikolaos z szesnastego wieku i Agia Paraskevi z osiemnastego.
Mimo szalejącego na górze wiatru, długi spacer po ścieżkach wśród stert porozrzucanych kamieni uważam za udany. Wiało tak, że bałam się podejść do niczym niezabezpieczonych krawędzi murów, czy wyłomów. Z każdego miejsca rozpościerały się imponujące widoki na wybrzeże i wyspę.
Wkrótce pojawiła się odważna para Niemców. Młodzi ludzie nie mieli problemów z utrzymaniem równowagi, śmiało wchodzili na mury i robili sobie zdjęcia.
Ogromnych wrażeń wzrokowych, przynajmniej dla mnie dostarczały kolory: ziemi, kamieni, roślin… beżowo złote barwy rozmywało poranne ostre światło… ze spalonej słońcem gleby wystawały górne części cebul morskich!? Cebule morskie tak mnie zainteresowały, że postanowiłam dowiedzieć się o nich czegoś więcej.
Cebula morska (Scilla maritima L.) inaczej olszoch morski, ckliwica, urginia morska, w kulturze islamu cebula cmentarna to bardzo dziwna roślina, dziko rosnąca w obszarze śródziemnomorskim. - Dlaczego dziwna? - Jej bezlistny i nierozgałęziający się pęd kwiatostanowy osiągać może wysokość półtora metra albo i więcej, zaś cebula, okryta cienkimi łuskami, wystająca z gruntu, o średnicy 10-15 centymetrów ważyć może 2,5 kilograma. Roślina wymaga stanowiska słonecznego i osłoniętego przed morskimi porywistymi wiatrami. Nie mogłam się nadziwić, że trafiłam na ten kwiat właśnie w miejscu tak bardzo wietrznym. Po chwili zastanowienia doszłam do wniosku, że na tym rozległym płaskowyżu dominuje słońce, ziemia jest mocno nagrzana, kamienie oddają nagromadzone podczas dnia ciepło i dodatkowo rośliny osłaniają. Drzewa też sobie dobrze radziły w tych warunkach.
Podczas gdy ja zachwycałam się wszystkim dookoła Ryszard próbował wydobyć z gruntu czerwoną, mocną utwierdzoną w glebie cebulę. Czerwone formy cebul pomimo zawartości leczniczych glikozydów wykazują właściwości toksyczne na organizm. Te o czerwonych nasadkach liści używane są do wytwarzania substancji zwalczających gryzonie. Dla celów leczniczych zbiera się ich białą formę.
I jeszcze jedna ciekawostka: liście z cebuli wyrastają jesienią i usychają na wiosnę, od maja do czerwca, podczas upalnych i suchych dni liście cebuli morskiej zamierają, w sierpniu z cebuli wyrasta pęd kwiatostanowy.
Para Niemców w tym samym czasie opuszczała ruiny fortu.
W pobliżu twierdzy i lotniska znajduje się ogólnodostępny, zajmujący powierzchnię około 30 hektarów, las Plaka, zwany także pawim lasem. W zgodzie z ptakami żyje gromada kotów, a w sadzawce i na mokradłach spotkać można dzikie żółwie. Jak powiadają, pawie indyjskie na wyspę Kos sprowadził Aleksander Wielki.
Zwierzęta żyją tu na wolności i są przyzwyczajone do obecności turystów. W październiku samce nie wyglądają już tak okazale jak w okresie godowym. Pod koniec lata kończą potrząsać piórami z ogona stopniowo gubiąc upierzenie. I wydawać się może, że samice nie zwracają już uwagi na ojców swoich dzieci. Popatrzmy na ten cud natury.
Na koniec dzisiejszego wpisu trochę zdjęć zrobionych podczas lotu na wyspę i z wyspy Kos.
Na pierwszym zdjęciu być może uchwyciłam niewielką wyspę Agatonisi (gr. Αγαθονήσι, Agathonī́si) należącą do archipelagu Dodekanez.
Na kolejnych kilku zdjęciach samolot podchodzi do lądowania na wyspie Kos. Wydać na nich fragmenty wyspy i półwyspu Kefalos oraz lotnisko.
Półwysep Kefalos dzieli od wyspy około dwukilometrowej szerokości przewężenie widoczne dobrze podczas startu i wzbijania się samolotu.
Dalej lot nad wyspą Kalymnos i skalistą dużo mniejszą Telendos, piękną Leros i innymi wyspami gęsto rozsianymi na Morzu Egejskim. Widoczność była tak dobra, że zrobiłam sporo zdjęć. Mnie się podobają, a Wam?
I na koniec lądowanie na Lotnisku Chopina w Warszawie.
Październik 2021
Zobacz także:
* Stolica Kos - aktywny i beztroski wypoczynek w słonecznej scenerii
* Zachód słońca w Zia, Marmari, Tigaki, Alikés i inne atrakcje wyspy Kos
* Kefalos i nasze najlepsze all inclusive w życiu
* Kos - bajeczne krajobrazy, piękne plaże, naturalne spa u podnóża wysokiego klifu i…my
* Kos - twierdza Antimachia, cebula morska, Plaka Forest czyli pawi raj i...
* Nisiros - powolny proces budzenia się wulkanu. Jali - czy wydobycie pumeksu zmiecie wyspę z mapy? Nikia - malownicza grecka wieś i inne cuda...
* Opuszczona w wyniku epidemii cholery wieś Palio Pyli na wyspie Kos oraz inne atrakcje tej greckiej wyspy...
* Kos - Kardamena, Asklepiejon, kult Asklepiosa, Hipokrates, Ogród Hipokratesa, Kefalos i inne atrakcje…
* Urodzinowy pocałunek w niezwykle urokliwym miejscu. Osobliwości Kalymnos i Telendos...
Twierdza Joannitów wygląda na potężną, a usytuowanie fantastyczne. Dawniej ze względów strategicznych, a dzisiaj dla widoków. My też lubimy zwiedzać wszelkiego rodzaju ruiny. Pamiętam jak fascynowaliśmy się ruinami Forum Romanum, a znajomy nas zgasił mówiąc to tylko kupa kamieni. Widoki z samolotu na wyspy też zacne. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTak to potężna twierdza, a jej usytuowanie pozwala na obserwację całej niemal wyspy - "Dawniej ze względów strategicznych, a dzisiaj dla widoków".
UsuńZ tą kupą kamieni to pewnie jest tak, im więcej ich zwiedzasz tym bardziej je rozumiesz...
A na lot powrotny trafiły nam się miejsca w pierwszym rzędzie i ani skrzydło ani silnik nie przeszkadzały mi w robieniu zdjęć.
Pozdrawiam serdecznie :)
Mnóstwo ciekawostek!!! Podczas zwiedzania ruin musi działać wyobraźnia, wtedy zwiedzanie jest kompletne. Dlatego niektórym ruiny się podobają, innym nie (np. Zbyszkowi).
OdpowiedzUsuńFantastyczny ten las z pawiami i kotami! Jednak największą radochę miałam z podziwiania greckich wysp z samolotu. Uwielbiam to i zawsze siadam przy oknie. A tak dawno nie widziałam tych widoków z góry!!!
No, a w Polsce zupełnie inny świat. Też ładny, ale nie ma błękitnego morza!!!
Piękne zdjęcia Ewuniu, dzięki! Całusy:)))
Polska to piękny kraj i gdyby nie jesienne chłody, pluchy i mroźne zimy to pewnie większość z nas nie szukałaby ciepła i słońca za granicą. Dopóki jeździłam na nartach zjazdowych dopóty lubiłam zimę i wypatrywałam jej z utęsknieniem. Jeszcze nie tak dawno krew w żyłach się burzyła, teraz to już chyba zastyga - marznę...
UsuńZiemia zawsze mnie zachwyca, kiedy wzbijam się w powietrze...
Jutro ruszam w Polskę na trzy dni. Ryszard ze mną :)
Pozdrawiam Cię gorąco :) :)
To będą nowe wrażenia! Czekam:)))
UsuńNocujemy w hotelu Sobienie Królewskie, zaraz idziemy na basen.
UsuńBuziaki :)
Rzeczywiście piękne widoki, zarówno ruiny twierdzy, park w lesie z pawiami (mimo skromniejszego upierzenia wciąż zachwycającymi barwą) oraz widoki z lotu ptaka. Chyba ładniejsze te z wyspy Kos, u nas przytłacza gęsta zabudowa domów. Lubię widok z lotu ptaka, ale ostatnio odzywa się u mnie lęk wysokości i siada od strony korytarza, bo jakoś mocno kręci mnie w dołku, jak patrzę na ziemię z wysokości. I wiesz bardzo ładną masz kurtkę, taką kolorową i chyba ciepłą.
OdpowiedzUsuńCo do zimy to jeszcze ją lubię, nawet bardzo, ale fakt, iż dawno nie zmarzłam porządnie, zdalna praca oszczędza mi przemarznięcia, a zimą coraz mniej podróżuję, bo jak się przeziębię to niestety ciągnie się to długimi tygodniami, a do tego wystarczy mi niewielkie przemoczenie, czy przewianie. Czytałam ostatnio wywiad z tobą do którego odsyłasz Polacy we Włoszech, byłaś wówczas w tym momencie swojej drogi, w którym ja jestem dzisiaj. Bardzo miło mi się to czytało widząc wiele podobieństw, choć oczywiście i pewne różnice (Ty jesteś i byłaś bardziej aktywna fizycznie :) ja mimo zapału do podróży jestem bardziej typem leniwca). Pozdrawiam serdecznie ciekawa jak spędziłaś owe trzy dni poza domem.
Dzięki Tobie i ja ten wywiad przeczytałam raz jeszcze. Od tamtej pory dużo się zmieniło. Coraz słabsze siły fizyczne nie pozwalają mi na dłuższy wysiłek, ale nie ubolewam nad tym i wciąż zgrywam chojraka, a potem cierpię. Ważne jest, że zdobywam nowe doświadczenia i żyję nowymi wrażeniami przy których cierpienie jakby gaśnie i schodzi na drugi plan.
Usuń15 listopada pojechaliśmy do Warszawy, tak w ramach nieodpłatnych wejść i jak się okazało do pałacu w Wilanowie nie mogliśmy wejść nieodpłatnie, bo już dawno limit takich wejść się wyczerpał, a media trąbią, że cały listopad za darmo. Kopiliśmy ulgowe do parku i ogrodów i na przyjemnym chociaż deszczowym spacerze spędziliśmy ponad dwie godziny.
W poniedziałek spacer w po Parku Łazienkowskim.
A co przemoczenia, czy marznięcia. Ręce miałam zimne jak lody do tego stopnia, że ciężko mi było klikać zdjęcia... potem w Czersku chciałam zobaczyć ruiny zamku. Okazało się, że trwają tam prace remontowe i cały teren jest niedostępny. Znalazłam dziurę i z dzika rozkoszą weszłam do środka. Buty nasiąknęły wodą jak gąbka, ale byłam zobaczyłam a buty w hotelu Sobienie Królewskie wysuszyłam. Ryszard odpuścił zamek i został na parkingu w Czersku. Ech Gosia co za przygoda!
Pozdrawiam cieplutko :)
P.S. Dzięki Tobie zajrzałam nie tylko do tego wywiadu, ale też pod inne zdjęcie, pod którym był wywiad dla lokalnej gazety. Jakież było moje zdumienie, kiedy otwierały mi strony z pornografią i napisy w języku chińskim lub japońskim. Oczywiście usunęłam wszystko, zostawiałam tylko ten wywiad Dla Polacy we Włoszech. Dziękuję :)