czwartek, 15 października 2020

Zante - Zakynthos - kurort Argassi

    To był doskonały wybór, wakacje last minute na Zakynthos za niewielkie pieniądze - w dobie pandemii ostatni lot na wyspy greckie z biurami podróży, o czym dowiedzieliśmy się w trakcie naszego już tam pobytu.
9 października kilkaset urlopowiczów z Polski szczęśliwie zakończyło sezon turystyczny w miejscowości Argassi.  
    Po szalejącym we wrześniu nad Morzem Jońskim cyklonie Janus pogoda sprzyjająca wypoczynkowi powróciła na Zakynthos.
Upały i fale gorąca łagodziły ciepłe zachodnie wiatry. Wrześniowy huragan ze sztormem, w porywach osiągający ponad sto kilometrów na godzinę, dokonał wielu zniszczeń. W październiku nie była dostępna największa z wysp jońskich Kefalonia - odwołano na nią rejsy statkami turystycznymi i ci, co przy okazji zamierzali ujrzeć jej piękno zawiedli się. Ja takiego zamiaru nie miałam, bo uważałam, że czasu i tak mi nie wystarczy na to żeby poznać lepiej trzecią co do wielkości wyspę Morza Jońskiego, popularnie zwaną Zante.
    Zaznaczę, że wymawiając nazwę własną wyspy akcent kładziemy na pierwszą sylabę i nigdy jej nie odmieniamy - wymawiamy Zakintos. Ponoć dzieciaki z Polski nadały jej trzecią (druga Zante) nazwę - Zakrętos.

   
Zamieszkaliśmy w hotelowym budynku głównym usytuowanym najwyżej na zboczu góry, w pokoju na trzecim i ostatnim piętrze ze wspaniałym widokiem na morze. Rogowy balkon, bez betonowej osłony od strony zachodniej, zapewniał nam także widok na rozpoczynające się tutaj pasmo górskie Skopos, którego strome zbocza opadają na przylądek Vassilikos


    Na górze Skopos znajdują się pozostałości piętnastowiecznego monastyru Matki Bożej ze Skopos. Niestety podczas katastrofalnego trzęsienia ziemi w sierpniu 1953 roku znaczna część klasztoru uległa zniszczeniu. Kataklizm prawie całkowicie zrównał z ziemią Kefalonię, Itakę i Zakynthos. Z braku czasu nie zdobyliśmy szczytu Skopos i nie zobaczyliśmy kościółka zbudowanego, jak się przypuszcza, na ruinach starożytnej świątyni Artemidy - bogini łowów, zwierząt, lasów, gór i roślinności.

   
Pasmo górskie Skopos, z jego najwyższym szczytem fotografowaliśmy wiele razy, między innymi z punktu widokowego Bochali View Point (patrz zdjęcie poniżej), z którego roztaczał się także piękny widok na dolne miasto Zakintos i port. Z portu wypływały promy na Peloponez do Kyllini (Killini). Jeszcze przed świtaniem dobiegał do naszych uszu warkot silników pierwszego promu. Każdy nowy, budzący się dzień oznajmiało pianie kogutów, często szczekanie psów i miauczenie kotów.  

 
   
Jedno popołudnie przeznaczyliśmy na spacer po porcie, widoczny jak na dłoni i z naszego balkonu. Z tej wspaniałej miejscówki podziwialiśmy też panoramę stolicy i fragment pasma górskiego Vrachionas biegnącego z północy na południe wyspy, ale o nim jak i o innych atrakcjach opowiem w innej części moich wspomnień.
    Poniżej zdjęcia zrobione o rożnych porach, przy różnym oświetleniu, z balkonu naszego pokoju i tarasu hotelowego dostępnego dla wszystkich gości zespołu trzech hoteli.


















































   
A teraz coś więcej o Argassi, graniczącej ze stolicą Zakynthos.
W październiku niemal wszystkie mniejsze i większe hotele,

apartamenty, tawerny i kafejki były zamknięte i tylko w centrum czynnych było kilka sklepików i wypożyczalni samochodów i quadów. Polacy, jedyni goście Argassi, korzystali z oferty all inclusive, a zwiedzając wyspę z bardziej popularnymi o tej porze roku kurortami usytuowanymi na południu, zatrzymywali się w nielicznie otwartych knajpkach i próbowali lokalnych specjałów.



   
Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy od zachodniej części wsi, w której znajduje się plaża publiczna





    Niezbyt czyste, nieuprzątnięte, zbyt wąskie nabrzeże nie zachęcało do kąpieli. Polacy o tym wiedzieli i korzystali z kilku hotelowych basenów albo wyjeżdżali wypożyczonymi autami i quadami do innych urokliwych zakątków. Na komunikację lokalną nie mieli co liczyć.
    Atrakcją Argassi Beach są wystające z morza ruiny mostu weneckiego z 1885 roku - przyjemny obiekt do fotografowania mimo zachmurzonego nieba.





     Główną ulicą - drogą wiodącą na kraniec przylądka Vassilikos ze słynną plażą Gerakas - poszliśmy w przeciwnym do stolicy kierunku na dalsze zwiedzanie Argassi. 

















    Zainteresowało nas zbocze góry z tarasową uprawą oliwki. Warto było wspiąć się na najwyższy taras nie tylko po to aby podziwiać szeroką aż po horyzont panoramę Morza Jońskiego z widokiem na sąsiednią Kefalonię i odległy o dwadzieścia kilometrów Peloponez, ale nade wszystko ze względu na drzewa oliwne, które rosną tutaj setki a może nawet tysiące lat. Najstarsze drzewo w Exo Hora pokażę w innym poście.
    Poniżej zdjęcia z tarasowej uprawy oliwki we wschodniej części Argassi. Chyba żadne ze zdjęć nie oddaje prawdziwego klimatu tego miejsca. Trzeba tam po prostu być i poczuć wszystkimi zmysłami jego piękno.






































































    Opuszczając gaj zauważyliśmy w dole ciekawy budynek z napisem Domincale sea food i mimo iż był zamknięty a w pobliżu nie było żywej duszy postanowiliśmy przyjrzeć mu się bliżej. 



    To była wspaniała decyzja, bo tuż za nim, dumnie wznosiła się odrestaurowana Wieża Domeneghini, jedna z nielicznych pozostałości po trzęsieniu ziemi w 1953 roku. Próbowałam przetłumaczyć na język polski umieszczoną obok zabytku informację, za treść której nie biorę odpowiedzialności.

   
Notka głosi, że wzniesiono ją na brzegu morza, we wsi zajmującej się niegdyś sadownictwem i wiejskimi uprawami. Pod koniec piętnastego wieku, w czasie panowania Wenecjan na wyspie, region ten był opuszczony z powodu ciągłych ataków piratów i korsarzy. Kres temu zjawisku Wenecjanie położyli
w 1566 lokalizując tutaj dwudziestoosobowy oddział kawalerii, którego zadaniem było odpieranie ataków najeźdźcy. I chociaż badania archeologiczne nie potwierdziły związku między tym rozporządzeniem a budową Wieży Domeneghini, to miejscowi badacze sądzą, że została wzniesiona w okresie do połowy szesnastego wieku. Pewnym jest, że właścicielem włości z wieżami była rodzina Domeneghini, która osiedliła się na Zakynthos po tym, jak w 1669 roku, będąca pod rządami Wenecjan Candia (współczesny Heraklion) przeszła pod panowanie tureckie. Do Złotej Księgi (Libro d’Oro) Zante rodzina Domeneghini wpisana została w 1741 roku, stąd przypuszcza się, że zabytek pochodzić może z siedemnastego wieku, ale to czy wybudowali go Domeneghini nie jest pewne.
    Rodzina Domeneghini stała się w późniejszym okresie jedną z najbardziej znanych rodzin na Zakynthos. Nathaniel Domeneginis brał udział w walkach o niepodległość Grecji i został schwytany w bitwie pod Petą w 1822 roku, a później zabity przez Turków Osmańskich.
    W Wieży często spotykali się członkowie tajnego stowarzyszenia Filiki Eteria, organizacji walczącej o wolność Grecji. Z tego miejsca, na pokładzie łodzi aique, wypłynął Theodoros Kolokotronis aby rozpocząć rewolucję na Peloponezie.

   
Przyjrzyjmy się wieży i otoczeniu. Na uwagę zasługuje tu również wyremontowana fontanna usytuowana poniżej poziomu ulicy. Z drogi wiodącej na przylądek
Vassilikos nie widać tych budowli i gdyby nie nasza wspinaczka po kolejnych tarasach ogrodu oliwnego pewnie i ja bym je ominęła, a tak miałam nie lada frajdę, że ten zabytek przyczynił się do przypomnienia historii wojen narodowowyzwoleńczych Grecji, o których wspominałam już we wcześniejszych postach na blogu. Pamiętam jak bardzo poruszyły mnie dzieje Greczynki Laskariny Boubouliny, o której historycy pisali, że nigdzie, w żadnym innym czasie nie było żadnej kobiety, która powstała dla ojczyzny, kobiety mającej taki charakter i zdolnej wzbudzić podziw świata. W jej osobie kobiecość, skromność i męstwo kroczyły naprzód.
    Parę dni przed zdobyciem Tripolis, Bouboulina dotarła konno ze swoimi oddziałami do greckiego obozu wojskowego poza miastem, gdzie podjęto ją z entuzjazmem. Spotkała się tam z generałem Theodorosem Kolokotronisem, najwybitniejszym wodzem w wojnie o niepodległość. Ich wzajemny szacunek i przyjaźń pogłębiło małżeństwo ich dzieci, Eleni Boubouli i Panosa Kolokotronisa. (więcej tutaj).


















Argassi - zjazd z ulicy głównej Zakinthou - Vasilikou do najwyżej położonego
Hotelu Captain’s


 

    Argassi, październik 2020

  Zakynthos - inne wpisy:

- Zante - Zakynthos - kurort Argassi
- Zakynthos - Porto Limnionas, najstarsze drzewo oliwne w Exo Chora i dzwonnica w Koiliomenos z symbolami masońskimi
- Zante quadem - Przylądek Keri (Κερί) i Agios Sostis (Άγιος Σώστης) 

- Zakynthos - stolica wyspy, monastyr Najświętszej Marii Dziewicy w Anafonitrii i święty Dionizos, Bochali i Skopos

- Plaże zawłaszczone przez żółwia morskiego Caretta Caretta - Sekania, Dafni, Gerakas - strefa A Morskiego Parku Narodowego Zakynthos

- Zakynthos - atrakcje wschodniego wybrzeża półwyspu Vasilikos
- Magia Zakynthos... dla ludzi młodych duchem...

- Zakynthos - Zatoka Wraku, Błękitne Groty, majestatyczne, wapienne klify skąpane w lazurowych wodach Morza Jońskiego

18 komentarzy:

  1. Brak słów!!! Można tylko patrzeć, patrzeć, patrzeć...
    Piękne zdjęcia klimatycznych, greckich krajobrazów do podziwiania!
    Pewnie, że lepiej oglądać to wszystko na żywo, ale dziś dobra choć taka piękna namiastka. Fajnie wyglądacie. Dzięki Wam wielkie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę powiedzieć, że na jakiś czas (zapewne krótki)zaspokoiłam potrzebę obcowania z takim właśnie klimatem. Ciepło, a nawet upały wpływają korzystnie na moje samopoczucie, chociaż lekarze twierdzą, że na zdrowie to już nie, że nie powinnam wystawiać się na słońce. Nie opalałam się, ale przebywanie na powietrzu i tak osmagało nieosłonięte części ciała. To była wspaniała przygoda, w szczególności zwiedzanie wyspy quadem.
      Ściskamy Was serdecznie :)

      Usuń
  2. Grecja potrafi zauroczyć i ta kontynentalna i ta wyspowa. Za każdym razem inna ale zawsze oferuje piękne krajobrazy, smaczne jedzenie i niesamowity klimat. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam nikogo, kogo Grecja by nie zauroczyła. Każda jej część jest wyjątkowa, piękna, niepowtarzalna. Przyroda, klimat, znawcą jedzenia i smakoszem raczej nie jestem i tę przyjemność traktuję jako dodatkową atrakcję. Tym razem rozsmakowałam się w lokalnej tzatziki.
      Ściskam serdecznie :)

      Usuń
  3. Fajnie, że dużo zdjęć, widoki piękne, jest co podziwiać, znam Wyspy Jońskie, te kolory morza, nieba i skał są przecudowne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym zdjęciami to jest tak, że zawsze zrobię ich tak dużo, że później trudno mi się zdecydować które wybrać.
      Wyspy Jońskie znane mi były tylko z opisów, teraz mogę powiedzieć, że znam jedną z nich - trzecią co do wielkości Zakynthos.
      Kilka lat temu byłam nad Morzem Jońskim, ale w części kontynentalnej. na Peloponezie.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  4. Zrobilam sobie kawe, zarezerwowalam wiecej czasu i pojechalam z Toba na Zakynthos, bardzo dobry pomysl na czas, kiedy tak trudno podrozowac. NAjbardziej spodobaly mi sie drzewa oliwne, co za ksztalty, pieknie wygladaja w greckim pejzazu. Swietnie sobie spacerowaliscie wyszukujac ciekawostki. Tez tak lubie...i te cyklameny rosnace na dziko!
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miło, że chciałaś ze mną pojechać na Zakynthos. Jak do tej pory moja dobra intuicja podróżnicza mnie nie zawiodła i spędziliśmy w tej greckiej egzotyce wspaniałe chwile. Zabytków tam nie ma, jedynie około 10% pozostałości po trzęsieniu ziemi w 1953 i to mnie nawet ucieszyło, bo tym razem zdecydowanie wolałam przyrodę, niejednokrotnie bardzo trudno dostępną. A te dzikie cyklameny!? Te na zdjęciu rosną po wschodniej stronie wyspy i jest ich niewiele, natomiast po zachodniej stronie jest ich bardzo dużo, całe różowe połacie, coś jak nasze krokusy, których najwięcej widziałam w okolicach Zakopanego.
      Moc serdeczności posyłam :)

      Usuń
    2. Z tymi zabytkami to jest tak, jak sa to trzeba koniecznie je pozwiedzac, taki troche mus, a potem nie ma czasu na takie sobie łazenie po okolicach, a mnie ostatnio ciagnie do przyrody, ludzi, uliczek, do takiego zwyklego zycia w miejscach odwiedzanych. Wiec Ty nie mialas opcji..i fajnie. A te cyklameny po zachodniej stronie wyspy robujaly moja wyobraznie, beda zdjecia?

      Usuń
    3. Zdjęć cyklamenów nie będzie, bowiem trudno było nam się zatrzymywać na wąskich drogach i je fotografować. Ryszard nie mógł natomiast odpuścić sobie uli i w miejscu nieco bardziej dostępnym zatrzymać się i je sfotografować. Wierz mi, te plantacje cyklamenów były niezwykłe, nigdzie wcześniej takich nie widziałam.

      Usuń
  5. Ewo, dziękuję Ci za tę podróż wirtualną, bo na inną w czasie tej pandemii nie mam odwagi.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tereniu, po powrocie nosa nie wyściubiam z domu, bo pogoda jak zaklęta wciąż szaro, ponuro, deszczowo i zimno... Gdzie ta nasza polska złota jesień!? Ogród trzeba uprzątać z przekwitłych roślin, pozbierać nasiona, poprzesadzać, poprzycinać...
      W taką pogodę tylko zdjęcia oglądać, piękne lato wspominać i posty na bloga pisać.
      Pozdrawiam serdecznie w ten dla nas ciężki czas :)

      Usuń
  6. Mogłabym oglądać bez końca. Grecja nigdy mi się nie znudzi, a szczególnie wyspy.
    Byliśmy do tej pory na 8 wyspach i każda jest, moim zdaniem, piękna.
    Cudne zdjęcia i Wy podróżnicy. :)
    Moc buziaków posyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osiem wysp greckich to "piękny dorobek" Basiu.
      Na Zakynthos króluje wenecka architektura, brak tutaj tak charakterystycznych niebiesko białych budynków.
      Wyjazd udał nam się bardzo. Wciąż jeszcze jestem tam myślami.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    2. Na Zakynthos byliśmy w 2013 roku też w październiku. Mało turystów. Było cudnie.
      W tym roku planowaliśmy Grecję, Norwegię i nasze morze. Niestety nic z planów nie wyszło.
      Cieszę się, że Wam się udało polecieć do Grecji.:)

      Usuń
    3. Próbowałam odszukać na Twoim blogu posty o Zante, ale nie znalazłam. Jeżeli pisałaś o tej wyspie podeślij linki. Ciekawa jestem Twoich wrażeń. My nie zobaczyliśmy wielu ciekawych miejsc, między innymi z powodu pożaru...
      Buziaki :)

      Usuń
  7. Przepiękne stare oliwki. Tęsknię za greckim klimatem i wspaniałymi widokami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tutaj, na Zante, przynajmniej tak mi się wydaje, gaje oliwne są najpiękniejsze, właśnie z powodu bardzo starych drzew oliwnych, gdzie indziej spotykałam młodsze oliwki. Ponoć te wiekowe wydają małe owoce, tak jak w przypadku ponad 2000-letniej oliwki w Exo Chora...
      Ja też już tęsknię za greckim klimatem i wspaniałymi widokami.

      Usuń