Dzisiejszy niedzielny poranek, rozpoczął się trochę inaczej niż zwykle.
Obudziłam się dość późno, bo około godziny 9:00 i miałam wrażenie, że nie w pełni zregenerowałam siły po sobotniej zabawie karnawałowej. Miałam jeszcze mętlik w głowie i próbowałam pozbierać myśli, a także wygrzebać się wreszcie z ciepłego łoża.
Ryszard, mocno spóźniony, wychodził na zajęcia do Centrum Edukacji w Supraślu…
Latem ubiegłego roku założył pasiekę i postanowił dowiedzieć się czegoś więcej na temat życia pszczół. Owady te rozpanoszyły się na dobre w jego umyśle, tak, że prawie cały swój wolny czas poświęcał na fachową lekturę, czytał książki, czasopisma, zbierał informacje od pszczelarzy, którzy chętnie dzielili się swoimi doświadczeniami, wreszcie zapisał się na szkolenie, prowadzone po części, w oparciu o środki pochodzące z budżetu państwa i Komisji Europejskiej. Zapisał się także do Rejonowego Koła Pszczelarzy w Białymstoku i z wielkim entuzjazmem myślał o tworzeniu swojego własnego gospodarstwa pasiecznego, zapewniając mnie, że będzie to najlepsze zajęcie na nieuchronnie zbliżające się lata zasłużonej emerytury i dodatkowe źródło dochodu, szczególnie dla mnie, bo on wielkich potrzeb nie ma, a mnie może czasami wesprzeć w mojej pasji podróżniczej. Odtąd głowa mojego męża stała się kolejnym ulem w jego kolekcji małych domków. Karmi mnie opowieściami o życiu pszczółek, gromadzi słoiki na przyszłe miodobranie, kupuje cukier, jednym słowem po trzydziestu sześciu latach naszego małżeństwa, rozpoczął się w naszym życiu okres miodowy. Kto wie, może i mnie pochłonie nauka o pasiece, bo bezpośredni kontakt z tymi żądlącymi owadami jakoś mnie nie pasjonuje. Może zajmę się palinologią, apiterapią, albo produkcją miodów pitnych, projektowaniem opakowań, nalepek, napełnianiem najprzeróżniejszych w kształtach butelek, buteleczek, słoików, słoiczków…Wszystko po to, żeby wyciągnąć z kieszeni licznej klienteli jak najwięcej środków na moje własne potrzeby…
Wizja zysków rozświetliła mój umysł na tyle, że pomału zaczęłam mobilizować siły do rozpoczęcia nowego dnia. Wczorajsza, ostatnia już sobota karnawału, nadwerężyła nieco moje zdolności logicznego myślenia, a obolałe stopy domagały się gorącej kąpieli z dodatkiem soli, łagodzących piekący ból śródstopia. Przydałby się masaż i wcieranie maści chłodzących. Kilka godzin w czarnych zamszowych szpileczkach na śliskim parkiecie zrobiło swoje.
Nie wszystkie przyjemności są przyjemnościami samymi w sobie. Często, niestety okupione bólem, długo zalegają myśli. Zastanawiałam się, gdzie w moim mózgu wszystko to zostało zapisane. Naukowcy dowodzą, że coś takiego jak „ośrodek pamięci”, zlokalizowany w konkretnym miejscu, nie istnieje. Właśnie w latach siedemdziesiątych XX wieku, Atkinson i Sziffrin stworzyli teorię trójmagazynową, zakładającą, że system ludzkiej pamięci składa się z trzech magazynów, dzięki którym możemy nabywać, przetwarzać, przechowywać i przywoływać wiedzę. Byłam przekonana, że wszystkie moje doznania zapisane zostały w magazynie pamięci długotrwałej. Któż by nie chciał sięgać do takiego umysłowego archiwum, do którego włożyliśmy całą naszą wiedzę o świecie – praktyczną i teoretyczną, nasze wspomnienia, a teraz możemy wyjmować informacje, kiedy tylko tego potrzebujemy…
A nauka!? Dlaczego tylko geniusz przekonany jest o konieczności zgłębiania wiedzy od momentu pierwszych samodzielnie stawianych kroków i nic innego od tej pory, poza nauką, go nie interesuje? Po co tracić czas! A może nie, bo czasami jak słyszę tu i ówdzie, że geniusz takiego już dawno się wypalił i mózg zwolnił obroty.
Ech! Co mi tam?
Ach te pszczółki! Chciałabym być tak pracowita jak one :) Ja to tylko się lenię i lenię, z przerwami na spanie, jedzenie, spacery i... pisanie-czytanie. Zdjęcie pasieki, to na którym obłażą jej ściankę... grrr... aż mnie ciarki przechodzą. Podziwiam twojego męża, że ma odwagę się z nimi zadawać. Miód to jedno, ale ja wpadam w delirium, jak do pokoju wpadnie mi Maja... : / A ostatnio pewna królowa za wszelką cenę pcha się do mojej sypialni, coś jej się spodobała i chyba chce tam zbudować gniazdo. Po moim trupie X,]
OdpowiedzUsuńPs. Ładny obraz w tytule bloga. Masz pojęcie, że sama myślę o ścięciu włosów? Większą część życia przechodziłam w krótkich, ale chociaż dwa lata zapuszczałam włosy, teraz tracę je na potęgę, więc prędzej czy później... :? Gdybym je ścięła, pewnie przypominałabym troszkę tą dziewuszkę na tapecie :D
Pozdrawiam serdecznie :) Życzę powodzenia i zapału na blogowej ścieżce :) Jakbyś chciała linki stron z szablonami, daj znać ;) Pozdrawiam :)
@ Basiu
OdpowiedzUsuńTa dziewuszka na tapecie to fragment tkaniny wystawionej w 2010 roku na Biennale w Liceum Plastycznym. Zmieniłam tylko kolory i dopisałam tytuł.
Byłabym Ci bardzo wdzięczna za pomoc, za linki stron z szablonami. Nie mam pojęcia jak np. dodawać materiał po prawej stronie. Obserwuję Twoje posty i podziwiam szatę graficzną, rozmieszczenie tekstu, zdjęć, rysunków, filmów...
Młodej głowie w każdej fryzurze jest dobrze :)))
Dziękuję za słowa otuchy.
Pozdrawiam :)))
Co sprawia, że jakiś obraz wydaje się nam na tyle interesujący, że decydujemy się go utrwalić i zostaje zapisany już na zawsze. Czy to jest ta obawa o chłonności naszych zwojów pamięci, a dlaczego akurat ten, a nie inny. Wszak każdy dzień jest takim obrazem, ciekawym i kolorowym. Jak dziś ma się sprawa pasieki? Zapewne na blogu znalazłabym odpowiedź. Niestety nie mam na tyle dziś czasu, aby jej poszukać.
OdpowiedzUsuńNo i dzięki Tobie Małgosiu przeczytałam ten arcyciekawy wpis. Pewnie dzisiaj nie potrafiłabym już tak samo sformułować moich myśli...
UsuńA pasieka po kilku latach nieobecności mojego męża została odbudowana. Pierwsze miodobranie wkrótce...
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Zatem czekam na relację z miodobrania:)
OdpowiedzUsuńIlekroć zaglądam do swych dawnych wpisów mam ochotę je przeredagować, poprawić. Czasami to robię, ale na wszystko nie wystarcza czasu. Zmieniamy i siebie i styl pisania. Dojrzewamy :)