środa, 21 listopada 2012

Kolorowa Hawana






    Jakaś niechęć ogarnia mnie ostatnimi czasy do pisania. A może to po prostu przesyt starożytnej kultury sprawił, że nie chce mi się już o niej pisać, póki co…
    Jak na razie moja pamięć coraz częściej odtwarza obrazy jednej z wysp Wielkich Antyli, niż obrazy z Peloponezu.
    Myślę oczywiście o Kubie, jednej z największych i najpiękniejszych wysp świata i jej podzwrotnikowym klimacie. W listopadzie można tam z powodzeniem plażować. Ciepłe wody Morza Karaibskiego, a nade wszystko piaszczyste plaże, jakby wypełnione białą mąką rozgrzaną słońcem, sprawiają najwięcej radości. Nigdzie podczas moich podróży nie spotkałam tak delikatnego piasku jak w Varadero, o którym już trochę pisałam.
    Dzisiaj tęsknię do stolicy Kuby, Hawany, do jej niesamowitych kolorów, egzotycznej muzyki i wszechobecnej salsy - tańca tak porywającego, tak gorącego i tak pikantnego jak hiszpański sos, od którego wzięła nazwę…

    W Hawanie, na Placu Rewolucji, przywitało mnie pochmurne niebo i Ernesto Rafael Guevara de la Serna, a właściwie jego wizerunek umocowany na betonowej frontowej ścianie budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Kuby. Reprezentacyjny, asfaltowo – betonowy plac pełen nierówności i dziur przypomniał mi natychmiast minione lata komunistycznych rządów w Polsce i ni jak nie pasował mi do egzotycznej karaibskiej wyspy i jej karaibskich klimatów. Zrobiłam kilka pierwszych zdjęć, po czym luksusowy autobus, jakich ponoć na Kubie było wtedy tylko trzy, opuścił to niezbyt ciekawe miejsce. Siedziałam na pojedynczym, obszernym i bardzo wygodnym fotelu, obitym miękką skórą, który w podłokietniku miał ukryty stolik, wyposażony był w specjalną, ustawianą w różnych poziomach podpórkę pod stopy i rozkładał się niemal do pozycji leżącej. Przyznam, że takim środkiem lokomocji podróżowałam po raz pierwszy w życiu i dziwiłam się bardzo pojazdom poruszającym się po drogach Kuby. I tutaj muszę koniecznie wspomnieć o aspirynie. Ale żeby wyjaśnić, o co chodzi, przypomnę, że i w Polsce w sławetnych czasach PRL-u podróżowało się podobnie jak po karaibskiej wyspie, z tą różnicą, że Kubańczycy na jakikolwiek środek lokomocji czekają w słońcu i upale, nierzadko ściśnięci w cieniu pod jedynym w okolicy drzewem, a my Polacy, staliśmy ściśnięci po kilka godzin na mrozie, albo w ciasnych śmierdzących poczekalniach wypełnionych po kostki topniejącym śniegiem i błotem. Nie pamiętam jak nazywaliśmy podjeżdżające autobusy, ocenialiśmy natomiast jego wielkość i mieliśmy nadzieję, że właśnie tym, a nie następnym wrócimy do domu. Często jednak zatrzaskiwano nam drzwi przed nosem. Długie lata śniły mi się koszmary związane z dojazdem najpierw do szkoły później do pracy, śniły mi się kolejki nie mające końca i nieuprzejmi kierowcy…
    Kubańczycy na widok zdezelowanych ciężarówek krzyczą z ulgą, że nadjeżdża aspiryna i wreszcie ból głowy minie. Wśród grupy oczekujących są i rządowe wtyczki, które donoszą władzom na tych, którzy się nie zatrzymali. Dodam jeszcze, że pojazdy na drogach poza miastem są rzadkością, nie widać także znaków drogowych, a kierowcy często powodują wypadki. Jak to możliwe przy tak niskim natężeniu ruchu? - Nie wiem!
    Najciekawszym obrazkiem są wozy z kawałkiem kolorowej szmaty pełniącej rolę dachu, ciągnione przez konia, albo rowerzysta na autostradzie i brak jakichkolwiek pojazdów mechanicznych.

 Plac Rewolucji i budynek Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Kuby z wizerunkiem Che Guevary

Coco taxi na Placu Rewolucji w Hawanie

Tym oto luksusowym autokarem zwiedzałam wyspę

Samotna rowerzystka na autostradzie Via Blanca - wiadukt Bacunayagua

    Zastanawiałam się, co też niezwykłego spotka mnie w Hawanie, znanej mi nie tylko z książek, ale i z ekranów kin…

    Niegdyś Kuba, źródło świeżego mięsa i innych rodzajów żywności, służyła konkwistadorom jako baza wypadowa do podboju Meksyku i Peru. Dzisiaj odnosi się wrażenie, że życie na wyspie zatrzymało się w latach pięćdziesiątych minionego stulecia. Budynki w stolicy i nie tylko, popadają w ruinę, a wszystko upstrzone jest plątaniną kabli elektrycznych bezładnie pozawieszanych na koślawych drewnianych słupach. Pomimo uzyskania niepodległości w 1902 roku Kuba przez sześćdziesiąt lat pozostawała nieformalną kolonią Stanów Zjednoczonych, a Hawana była ulubionym celem wakacyjnych podróży amerykańskich mafiosów. Szczyt popularności tego miasta grzechu przypadał na czasy prohibicji w latach dwudziestych minionego wieku. Mafia wykupowała hotele, otwierała kasyna, budowała w stolicy imponujące rezydencje, a Kuba zyskała sławę nie tylko głównego ośrodka konsumpcji alkoholu, ale i siedliska prostytucji oraz hazardu...
    W 1938 roku władza trafiła w ręce Fulgencio Batisty, który zbierał sowite podziękowania za protekcję opływających w bogactwa gangsterów.
Niemal każdy hotel miał swoje kasyno. Na polecenie kubańskiego polityka zaczęto promować wolną od podatków turystykę. Meyer Lansky, żydowski ojciec chrzestny, wpłacił na szwajcarskie konto Batisty trzy miliony dolarów. W sylwestra 1958 roku, skorumpowany dyktator zbiegł do Portugalii, potem Hiszpanii, gdzie w dostatku żył aż do śmierci.
    Po obaleniu Fulgencio Batisty, Castro zapowiedział, że gangsterów będzie się podawać nie tylko do sądu, ale i do nich strzelać... Meyer Lansky wystraszył się nie na żarty i zbiegł na Bahamy.
    W 2006 roku Castro - el jefe maximo zachorował, a tymczasowym jefe  został młodszy brat dyktatora, Raul… 


La Habana Vieja

Stara Hawana została poddana gruntownej restauracji

Samochody osobowe z lat pięćdziesiątych są atrakcją tego miasta

Po Hawanie najlepiej poruszać się odkrytymi środkami lokomocji

Kapitol na Habana Vieja

Na placu przed Kapitolem

Coco taxi i Teatr Wielki Garcia Lorca w tle

Park Centralny i Teatr Wielki Garcia Lorca

Teatr Wielki Garcia Lorca i angielski Hotel Inglaterra

Żółte tablice rejestracyjne świadczą o tym, że auta należą do osób prywatnych

Pierwsza litera H oznacza Hawanę

Tablice zielone, białe, brązowe i pomarańczowe - dla wojska, ambasad, wypożyczalni i obywateli innych krajów mieszkających na Kubie

Grupa muzyków przed Hotelem Inglaterra

Hotel Telegrafo przy Calle Prado

Ulica Hawany

Hawana

Autobusy państwowe

La Habana Vieja - największe skupisko klasycznej architektury hiszpańskiej w całym Nowym Świecie

W Parku Centralnym można kupić płótna malarzy kubańskich

Prywatna restauracyjka w lodżii na co najwyżej cztery stoliki

Dzielnica willowa - najlepiej żyje się muzykom

Życie toczy się na ulicy

Częste obrazki

Gdyby wszystkie budynki tak odnowiono...

Kontrast między tym co popada w ruinę, a tym co odnowiono...

Tablica upamiętniająca Karola Miałowskiego na fasadzie Pałacu Gubernatorów

Dziedziniec Pałacu Gubernatorów z pomnikiem Krzysztofa Kolumba

Plaza de la Catedral

Za jedno peso wymienialne można zrobić sobie zdjęcie z Kubańczykiem

Voodoo na Placu Katedralnym

Tutaj często przebywał Ernest Hemingway

La Bodegiuta del Medio - wnętrze

Budynek na rogu ulic Mercaderes i Empedrado

Na szóstym piętrze Hotelu Ambos Mundos przy Calle del Obispo

Muzeum Rumu i Cygar w Hawanie

El Comandante Che Guevara w Muzeum Rumu i Cygar

Na placu przed mauzoleum  Ernesto Rafaela Guevary de la Serna w Santa Clara  

Sklep w Muzeum Rumu i Cygar w Hawanie

Kupiłam cygaretki Montecristo w metalowym żółtym pudełku

Byłam także poza Hawaną, w manufakturze produkującej cygara

Rumu kubańskiego nie kupowałam...

Rum kubański jedynie degustowałam...

       Przyglądałam się Starej Hawanie - La Habana Vieja i myślałam, że gdyby tak wszystkie budynki poddać gruntownym zabiegom konserwatorskim, to niewątpliwie byłoby to jedyne i niepowtarzalne miasto na świecie. Nie chcę pisać o biedzie i bohaterach rewolucji, a w szczególności o El Comandante Che Guevara, którego wizerunki wiszą wszędzie, chcę napisać o Hawanie rozbrzmiewającej muzyką, którą słychać na każdym kroku.
    Wieczny karnawał. Życie toczy się na ulicy przed domami, na balkonach, w otwartych oknach i drzwiach… Tło muzyczne uzupełnia oryginalne, bajecznie kolorowe malarstwo. Miałam okazję znaleźć się w olbrzymim portowym hangarze, w którym mnóstwo artystów sprzedawało swoje dzieła. Kupiłam nawet olejną abstrakcję od Kubańczyka wystrojonego w uniform rewolucjonisty, korale na szyi i czarny beret z gwiazdą a la Che Guevara. Wynegocjowałam cenę sześćdziesięciu ze stu euro. W Varadero, w galerii z prawdziwego zdarzenia, pozwoliłam sobie na zakup jeszcze dwóch niewielkich akwarelek.
    Na ulicach Hawany nieustannie obserwuje się jakieś parady, spektakle, występy zespołów muzycznych…. Gorące rytmy pobudzają do tańca, a biodra same poruszają się w takt porywającej muzyki… Taniec to doskonałe lekarstwo na wszelkie dolegliwości. Barwne grupy chodzących na szczudłach artystów wędrują po La Habana Vieja i zapraszają do wspólnej zabawy…

Szesnastowieczny Fort Morro w Hawanie

Port w Hawanie

W portowym olbrzymim hangarze kubańscy artyści sprzedają swoje prace

Podobała mi się większość obrazów

Ten obraz chciałam kupić. Niestety nie udało mi się wynegocjować niższej ceny

Niesamowicie kolorowe, energetyzujące malarstwo kubańskie

Tematyka obrazów jest różnorodna

Bez problemu można wywieźć obraz tutaj kupiony

U tego rewolucjonisty kubańskiego kupiłam olejną abstrakcję

Wesołe, kolorowe...

Hawana i jej bohater

Energetyzujące obrazy

Muzycy na Placu Katedralnym

Paradują przy dźwiękach porywających do  tańca

Hawana pulsuje w rytm afrykańskich bębnów i hiszpańskich gitar

Wszyscy tańczą albo nikt nie tańczy - to powiedzenie jest prawdziwe tylko na Kubie

Słychać z daleka zbliżających się artystów ulicznych parad i przedstawień

Porywają nawet dzieci matkom... do wspólnej zabawy

W otwartym oknie - galeria gazetowych obrazów

Na jednej z uroczych uliczek Starej Hawany

Przerwa na lunch

Calle de los Mercaderes - mural Andresa Carrillo, ukończony 27 grudnia 2000 roku

67 prominentów kubańskich - Mural Merchants  Andresa Carrillo

Rodzina - mural Andresa Carrillo

    W czterogwiazdkowym hotelu Occidental Miramar nie odczuwałam reżimu Castro. Dobrze wyposażony hotel z wielkim basenem między oceanem a budynkiem zapraszał do kąpieli, duże przestronne i wygodne pokoje oferowały ciszę po całym dniu zwiedzania. Wieczorami w lobby hotelowym można było posłuchać dobrej muzyki klubowej i skorzystać z szerokiej oferty all inclusive w barach obsługiwanych przez zręcznych barmanów. Niezapomniane chwile. Czułam się tak jakbym grała jakąś rolę w nowym filmie. Kiedy wchodziłam do windy z lustrzanym sufitem i lustrzanymi ścianami zachowywałam się jak dziecko. Wrażenie nieskończonej przestrzeni nie pozwalało mi korzystać ze schodów. Kochałam tę przestrzeń i tylko windą przemieszczałam się z góry na dół…

Hotel Occidental Miramar z widokiem na Cieśninę Florydzką i ambasadę Rosji

Pokój hotelowy

Hotelowa łazienka

Obraz dekorujący ścianę hotelu

Zdjęcie wykonane przez Liborio Novala, najbardziej utalentowanego fotografa Ameryki Łacińskiej, podarowane hotelowi w maju 2010

Hotelowe dekoracje

W Hotelu Occidental Miramar z widokiem na basen

Przed śniadaniem po porannym pływaniu w basenie hotelowym

W lustrzanej hotelowej windzie

W strojach wieczorowych w mojej ulubionej windzie

Za chwilę wyjeżdżam do najsłynniejszego kubańskiego kabaretu, do Tropicany

W windzie Hotelu Occidental Miramar - Cudowne wspomnienia !!!

    Czy te wszystkie barwy pozwalają Kubańczykom zapomnieć o tym, jak trudne życie zgotował im el jefe maximo i jego zwolennicy? - Zastanawiałam się widząc wszędzie wizerunek gloryfikowanego, bezwzględnego rewolucjonisty, zabójcy setek niewinnych ludzi, Che Guevary, który ma swoje mauzoleum w Santa Clara i o którym ciągle śpiewa się pieśni…
    Pomna na wszelkie zło, jakie wyrządziła nam Polakom czerwona zaraza po drugiej wojnie światowej, uspokajałam myśli i nie pozwoliłam sobie na popsucie nastroju. Wróciłam do kojącej nerwy i pobudzającej zmysły muzyki kubańskiej i do wszechobecnej salsy, panaceum na listopadowe polskie klimaty…



Hawana, listopad 2010 roku 
cdn

19 komentarzy:

  1. komunizm w tak ciepłym klimacie wygląda jeszcze bardziej absurdalnie... to już bardziej pasuje, tak jak napisałać, do wystawania w zimnie i w błocie na autobus
    no i rzuca się w oczy ten kontrast między rajem dla turystów a ubóstwem ludności:(
    a tak w ogóle, Hawana wygląda bardzo interesujaco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oleńko,
      Nie tylko Kuba jest krajem kontrastów...
      Na Kubie tak jak i kiedyś w Polsce luksusowe miejsca dostępne były tylko dla "czerwonych wybrańców".
      Moje najlepsze lata przeżyłam w komunizmie i w szczegóły nie chcę już wnikać. Powiedzmy, że na stare lata chcę się cieszyć spokojem, zauważać piękno i czerpać z niego energię do życia...
      Gorące kubańskie uściski przesyłam :))))*

      Usuń
  2. Sama często słucham Buena Vista Social Club, kubańskich rytmów nie sposób zapomnieć, ani pomylić ich z innymi. Pamiętam te zdjęcia z Picasy, już wtedy zachwycałam się feerią barw. Dałabym wiele, aby móc przysiąść na chwilę w tej kawiarence, do której zaglądał Ernest. Za niedługo będę mogła porównać twoje doznania odnośnie "delikatności piasku", nie omieszkam o tym napisać. Wiesz, ja już nie mam sił smucić się i złościć. Teraz mam na głowie inne zmartwienia, dużo większe aniżeli lokalne piekiełko, na które, wiem jak to zabrzmi, ale obywatele PL sobie zasłużyli. Skoro godzą się na to... To jednak nie jest - już - mój problem. Chowam swoje uczucia głęboko i zamykam je na kluczyk. Co miałam powiedzieć (napisać), powiedziałam.

    Dzięki za łyk słońca, którego u mnie - nie ma. Z tego, co się orientuję, obserwując na bieżąco zdjęcia satelitarne, obecnie nigdzie nie ma słońca. Pora przywyknąć albo... uciec, tak jak ja, z PL.

    Ps. Mała uwaga ode mnie, Ewuniu. Niektóre napisy pod zdjęciami są za małe. Czy to dlatego, że boisz się, że nie zmieścisz się w jednej linii? Pisząc swobodnie, kursor sam w pewnym momencie przeskoczy linijkę w dół, więc nie musisz rezygnować z czcionki "normalnej".

    A tak w ogóle... Ściski, całuski i moc ciepłych fluidów na tę ponurą jesień :))))) :****** (Cmok-Ćmok-Cmok)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu,
      Z tymi małymi literkami, jest jak piszesz, zmniejszam je, ale celowo, żeby zmieścić się w jednej linijce. To mi pozwala zachować pewien ład... Tak już mam...

      Ja także, często słucham Buena Vista Social Club i raz w tygodniu tańczę salsę, a kiedy tańczę zapominam o Bożym świecie...

      Wiem, że tam gdzie jedziesz plaże są także wyścielone białym delikatnym piaseczkiem. We wpisie o Kenii umieściłam nawet zdjęcia plaży z nad Oceanu Indyjskiego.

      Nie smuć się i nie złość, zapomnij o tym co było przykre, myśl tylko o wyjeździe w te fantastyczne krainy...

      Jak zwykle ściskam Cię serdecznie i czekam na nowiny związane z Twoim wyjazdem :)))))))*****

      Usuń
  3. Tylko rzucilam okiem na pierwszy obraz i pomyslalam...o! Ameryka Lacinska. Bo wlasnie godzine temu oddalam do oprawienia dwa obrazy, ktore dostalam od przyjaciela Wenezuelczyka, te same mocne kolory, ktore zupelnie inaczej wygladaja tam w Ameryce gdzie powstaly, niz tutaj, popatrzylam na nie i jakby mnie przerazily swoja jaskrawoscia..ale kazalam oprawic i zobacze gdzie je powiesze.Moje sa absolutna abstrakcja.
    Na Kubie bylam dwa razy, jezdzilam po niej sama, moj maz byl na konferencjach. Odkad Chavez i Castro sa przyjaciolmi, czesto rozne konferencje sa organizowane w Hawanie. Bardzo trafnie opisalas Kube i wykazujesz sie podobna do mojej filozofii zwiazanej z tym krajem i im podobnym. Niewatpliwie Hawana bylaby najpiekniejszym miejscem na swiecie gdyby cala byla odrestaurowana jak Habana Vieja, ktora pomogli odnawiac Hiszpanie.Habana Vieja ma niesamowity urok, plac katedralny jest miejscem gdzie mozna siedziec dniami calymi i saczyc mojito. Ale jedna sprawa jest zwiedzac Kube jako turysta a druga tam mieszkac. Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Grażynko, że na Kubie są wspaniałe trasy rowerowe i całe mnóstwo pasjonatów tego sportu. Marzy mi się wyjazd z grupą rowerzystów właśnie w listopadzie, bo pogoda na tego typu zwiedzanie w tym właśnie miesiącu jest doskonała. Jeżdżąc luksusowym autokarem widziałam kilkuosobowe grupy cyklistów, a po przyjeździe do Polski sporo przeczytałam na ten temat.

      I zgadzam się z Tobą, że co innego jest zwiedzać Kubę, a co innego tam mieszkać. Ale my to przecież znamy z własnego doświadczenia...

      Uściski ;)))***

      Usuń
    2. Listopad dobry bo nie jest tak goraco jak w lecie...a Twoj plan znakomity jest, rowerzysci na Kubie, ciekawe, tez poszperam w internecie. Nie wiem czy zwiedzilas przesliczne miasteczko Trinidad, tak mnie wiecej polozone w polowie wyspy, moze mozna dojechac tam na rowerach...

      Usuń
    3. Zwiedziłam Cienfuegos, Trinidad, Santa Clara, Pinar del Rio, Półwysep Zapata, Varadero..., pojechałam śladami Ernesta Hemingwaya, o którym już pisałam.

      Rowerowe zwiedzanie... Ech...!!!???

      Usuń
  4. Aha...widac,ze bylas pozniej na Kubie niz ja, nie widze tzw. camellos, czyli autobusow transporu poblicznego, ktore produkowali Kubanczycy chyba ze wszystkiego co sie dalo. Ja bylam w 2001 roku.Pozdrawiam serdecznie po raz drugi..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłam na Kubie w listopadzie 2010 roku, czyli znacznie później niż Ty...
      Pozdrawiam także po raz drugi :))))*

      Usuń
  5. Bardzo ciekawe miejsca, ciepłe zdjęcia i te samochody - marzenia każdego faceta i chyba za to lubię ten kraj :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolorowe i w bardzo dobrym stanie różne marki samochodów można było podziwiać nie tylko na ulicy, ale także na niejednym podwórku.
      Pozdrawiam w gorących kubańskich klimatach :))))*

      Usuń
  6. Zazdroszczę. Wygląda pani na tych zdjęciach z hotelu jak gwiazda filmowa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, lubię komplementy jak każda kobieta i jak każda kobieta lubię jak świat się wokoło niej kręci...
      Pozdrawiam serdecznie :))))))))))*

      Usuń
    2. Nie wiesz Ewuniu, że dawno, dawno temu Słońce czczono pod postacią Bogini(kobiety)? Nie ma więc nic zdrożnego w tym, aby świat się wokół nas kręcił :))

      Pozdrawiam ciepło :)) :*** (Cmok)

      Usuń
  7. Pani Ewo, wybieram się na Kubę za 2 dni i Pani blog spadł mi po prostu z nieba! Wspaniałe opisy i spostrzeżenia, ciekawe miejsca ( dom Hemingway'a - w tak rewelacyjny sposób opisany!). Nie mogę się oderwać od czytania a poza tym moje zainteresowanie Kubą wzrosło na tyle, że zminimalizowało strach przed długim lotem.
    Bardzo, bardzo gratuluję Pani talentu reporterskiego ( zdjęcia też super!)!
    Jestem pod wielkim wrażeniem!
    Pozdrawiam,
    Mala Bielawska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa komentarza.

      A długa podróż samolotem do najprzyjemniejszych nie należy. Ja leciałam najpierw z Warszawy przez Paryż do Meksyku, a po tygodniowym pobycie z Meksyku do Hawany, później do Warszawy także przez Paryż...
      Cała trasa była bardzo ciekawa. Zapraszam do przejrzenia innych postów dotyczących Kuby.

      Pozdrawiam serdecznie, życzę przyjemnej podróży i miłego pobytu na jednej z najpiękniejszych wysp świata, no i zapraszam na na mojego bloga :)

      Usuń
  8. Aż dech zapiera. Piękny fotoreportaż :) Pozdrawiam ciepło Jurek G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, że masz swoją stronę. Wpisałam ją do zakładek i będę Cię odwiedzać.
      Dziękuję za miłe słowo.
      Ściskam serdecznie :)

      Usuń