niedziela, 1 października 2017

Podlaskie Puchły w niebieskim kolorze



    Sobotni poranek, 30 września 2017, przywitał mnie piękną słoneczną pogodą, taką na którą pewnie wielu czekało, jako że lato tego roku nie było łaskawe i zamiast upałów fundowało opady deszczu.
    Ale nie tylko o pogodę chodzi. Koniec września, to dla mnie koniec agresywnej
terapii antynowotworowej, czyli dziewięć miesięcy chemioterapii i radioterapii onkologicznej. Przede mną jeszcze chemia w zastrzykach do końca marca przyszłego roku i pięć lat przyjmowania letrozolu.
    Zatem, wykorzystując piękną pogodę i bezchmurne niebo bez oznak jakiegokolwiek jej pogorszenia, ja, kobieta mocno sponiewierana leczeniem, postanowiłam samodzielnie (jako kierowca) sprawdzić swoją wytrzymałość i ruszyć w nieco dalszą trasę, niż ta szpitalna - codzienna Supraśl - Białystok.

 
   Docelowo wybrałam Narew nad Narwią, a po drodze przystanki w Trześciance, Odrynkach i Puchłach.
    I może nie od pierwszego przystanku zacznę, lecz od ostatniego, czyli od świątyni w Puchłach. Dlaczego? Otóż jak już wspomniałam niebo w sobotę było bezchmurne, niebieskie, i aż tak niebieskie, że wzbudzało nie lada zachwyt kiedy niebieski kolor cerkwi niemalże zlewał się z niebieskim niebem i gdyby nie ciemnobrązowe dekoracyjne listwy podkreślające rysunek budowli pewnie była by to jedna ogromna niebieska plama. Kiedyś w Niebieskiej przygodzie tutaj, pisałam o odcieniach tego koloru, a zatem pominę kolejny opis niebieskich wrażeń, a w zamian opublikuję niebieskie zdjęcia.

























    Do zdjęć dołożę dwa opisy tego pielgrzymkowego miejsca, które umieszczono na dwóch tablicach przed kamiennym obmurowaniem kościoła.

    Na jednej z tablic stoi tak


    Obecna świątynia jest jednym z najpiękniejszych obiektów sakralnych doliny Narwi. Nie jest to jednak pierwsza cerkiew w tym miejscu. Powstanie pierwszej świątyni wiąże się z ludową legendą o objawieniu w szesnastym wieku cudownej ikony Matki Boskiej Opiekuńczej.
    Na niewielkim wzgórzu, na którym stoi obecna cerkiew rosła olbrzymia lipa. Pod nią w szałasie zamieszkał stary człowiek cierpiący na obrzęk nóg. Kiedy pewnego dnia modlił się żarliwie pod drzewem zobaczył na jego wierzchołku obraz Matki Bożej. Wkrótce potem wyzdrowiał. Miejsce to zwano odtąd Puchły - nazwa pochodzi od słowa opuchli, którym określano w lokalnej gwarze między innymi obrzęknięte kończyny.
    Inny przekaz mówi, że ikona objawiła się wszystkim mieszkańcom proszącym o ochronę przed złym dziedzicem.
    Po jakimś czasie na miejscu cudów wzniesiono cerkiewkę (1756), w której umieszczono cenną ikonę. Kilkanaście lat później świątynia spłonęła. Prawdopodobnie zniszczeniu uległa także owa oryginalna ikona objawionej Matki Bożej. Ta, która obecnie otaczana jest kultem powstała po 1781 roku. Wskazuje na to typowy dla tego okresu typ ujęcia ikonograficznego. Na ikonie Pokrow widać Matkę Boską z koroną na głowie, w drapowanej sukni. Postać stoi na obłoku. W dolnej części przedstawienia umieszczono przedstawicieli stanów, władcę, szlachtę, hierarchów cerkwi, mnichów. Ikona umieszczona była w ołtarzu następnej świątyni wzniesionej w 1798 roku. Ta druga cerkiew w Puchłach była wielokrotnie przebudowywana i dotrwała do początków dwudziestego wieku.
    Współczesną cerkiew budowano w latach 1913-1918. Do sanktuarium pod wezwaniem Opieki Matki Bożej w Puchłach i dziś pielgrzymują wierni.
    Lipa, na której miało miejsce cudowne objawienie ikony żyje do dzisiaj. W ciągu dwóch wieków z jej odrostów wyrosły potężne drzewa. Wraz z równie wielkimi dębami tworzą grupę piętnastu pomników przyrody.






    Wokół cerkwi można zobaczyć kamienne krzyże z końca dziewiętnastego wieku, a w zabytkowym murze cerkiewnym wybudowano rodzinny grobowiec, który jest miejscem spoczynku wieloletniego proboszcza Trześcianki Grzegorza Sosnowskiego i jego żony Leoniły.
    Ojciec Grzegorz Sosnowski, w pobliskim uroczysku Stawok, przy drodze z Puchłów do Trześcianki założył w 1850 roku szkołę cerkiewno-nauczycielską. Była ona pierwszą w imperium rosyjskim placówką oświatową prowadzącą powszechną edukację dla niepiśmiennych chłopów. Niemal cały ośrodek zniszczono w czasie pierwszej wojny światowej. Dziś z dawnej świetności zespołu szkół w uroczysku Stawok nie pozostał żaden ślad, nawet w urzędowym nazewnictwie.


    Święta parafialne obchodzone są w Puchłach w drugi dzień święta Trójcy Świętej (siódmy poniedziałek po Wielkanocy) oraz 14 października święto Pokrowy.
    Otwarcie cerkwi w celu zwiedzania należy uzgadniać telefonicznie z proboszczem parafii (+48 85 681 55 27).

    Na drugiej tablicy podano informację następującej treści

     Pierwszym znanym właścicielem wsi był Tomasz Puchłowicz, w 1561 roku sprawujący funkcję wójta trościanickiego. Z 1578 roku pochodzi pierwsza wzmianka o cerkwi prawosławnej znajdującej się we wsi.
    Tradycja głosi, że w miejscu jej powstania mieszkał niegdyś człowiek cierpiący na opuchliznę. Mężczyzna został uzdrowiony, kiedy na drzewie lipowym objawiła się ikona Bogarodzicy.
    Latem 1754 roku nadnarwiańskie okolice nawiedził wielki huragan. Wiatr zniszczył znaczne obszary lasów w okolicy Puchłów, naruszając również starą cerkiew. Dwa lata później, ówczesny właściciel wsi, pułkownik Józef Wilczewski ufundował tu nową świątynię. Już wtedy była znanym sanktuarium Matki Bożej. Znajdująca się tu cudowna ikona Opieki Bogarodzicy przyciągała rzesze pielgrzymów. Mówią o tym słowa starobiałoruskiego kantu (tekst na tablicy).
    Po pożarze świątyni w 1773 roku, na tym samym miejscu postawiono nową, przeniesioną z nadnarwiańskiego uroczyska cerkwisko pod Rybołami. Była to niewielka kaplica, dlatego też w 1798 roku wzniesiono w Puchłach cerkiew okazalszą, która przetrwała do 1913 roku. Wówczas rozpoczęto budowę nowej, istniejącej do dziś świątyni. Wystrój cerkwi powstał jednak dopiero w okresie międzywojennym.
    W 1845 w Puchłach było czternaście domów. Właściciel wsi Roman Kaluchiewicz posiadał sto dziesięcin ziemi. W tym czasie proboszczem cerkwi był ojciec Grzegorz Sosnowski, wybitny duchowny i działacz oświatowy. Dzięki jego wysiłkom, już w 1850 roku powstała pierwsza w okolicy szkoła elementarna. Przy cerkwi w Puchłach działała biblioteka licząca sześć tysięcy woluminów.
    Pożary nie oszczędzały tutejszych świątyń. Tragicznym zbiegiem wypadków spłonęła też kapliczka cmentarna, powstała w dziewiętnastym wieku oraz dokumenty dotyczące parafii.
    Po powrocie mieszkańców z bieżaństwa (ucieczki) okazało się, że u szczytu kapliczki znajdują się pszczoły. Dwóch mężczyzn próbowało dostać się do miodu i przez przypadek zaprószyli ogień. Niektórzy twierdzą, że po pewnym czasie spotkały ich kary, jeden z nich oślepł, a drugi został sparaliżowany. Do dziś w tym miejscu pozostały tylko kamienne schody.
 
Sobota, 30 września 2017 roku

8 komentarzy:

  1. Ciesze sie,ze juz Twoje leczenie dobiega lzejszego etapu, juz najgorsze poza Toba! Widze, ze entuzjazm podrozniczy popedzil Cie do Puchlow...byalm w Puchlach wiec z przyjemnoscia poogladalam Twoje zdjecia, sliczna jest ta cerkiew, nie widzialam jej wnetrza, ciekawa jestem jak wyglada. W Trzesciance i Odrynkach tez bylam wiec czekam na Twoje wrazenia...sciskam serdecznie i trzymaj tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trześcianka, Narew, Odrynki w następnej kolejności.
      Wnętrza cerkwi w Puchłach też nie widziałam, ale nie żałuję, bo musiałabym o tym napisać, a ostatnimi czasy staram się ograniczać przesiadywanie przy komputerze, chi, chi... z marnym skutkiem.
      Buziaki

      Usuń
  2. Aż się buzia śmieje oglądając takie niebieskości, robi się jakoś pogodniej i raźniej na duszy.
    Dobrze, że ten ciężki etap za tobą, teraz już będzie lżej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te niebieskości rzeczywiście wprawiają w dobry nastrój. W następnym poście też niebieskiego będzie sporo...
      Uściski :)

      Usuń
  3. Przyznam się bez bicia, że na Podlasiu nigdy nie byłam. Planuję jednak nadrobić zaległości, bo trzeba przyznać, że tamtejsze rejony są naprawdę przepiękne. No i kuchnia wyjątkowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podlasie to rozległa piękna kraina i myślę, że już wkrótce ten zakątek Polski także odwiedzisz.
      Zajrzałam na Twojego bloga, piszesz ciekawie :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Chętnie pomalowałabym na niebieski kolor mój dom. Ślicznie to wygląda.
    Życzę Ci Ewo zdrówka i oby Twój piękny uśmiech nie znikał z twarzy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marysiu dziękuję za komentarz. Ja w przeciwieństwie do Ciebie nie mam jakoś zacięcia na pozostawianie śladu w postaci komentarza na zaprzyjaźnionych blogach, co znaczy, że ich nie czytam. Właśnie przed chwilą po raz kolejny razem z Tobą podziwiałam zamek w Mosznej. Byłam tam w okresie kwitnienia różaneczników i rododendronów, odpoczywałam na mostku...
      Warto zobaczyć tę wspaniałą feerię barw na własnego oczy, czego Ci życzę w przyszłym roku.
      Mój umysł pracuje nieco wolniej w czasie terapii, a zatem wybacz braki komentarzy. Cieszę się, że Ty je zostawiasz, bo większość robiła to tylko ze względu na wzajemność.
      Ściskam Cię serdecznie :)

      Usuń