Znam takich ludzi, co nie marzą o podróżach. Najlepiej czują się w swoich czterech kątach, wychodzą jedynie do pracy, na zakupy, do urzędu, do lekarza…, a kiedy przyjdzie zasłużony czas odpoczynku nadal tam tkwią, krzątając się między starymi meblami, potrącając o przedmioty, które gromadzili latami i które do niczego im nie służą, jedynie zagracają, pachną kurzem, drażnią nozdrza przy najmniejszym ruchu i powodują alergie…
Rozstać się z czymkolwiek, albo wyrzucić na śmietnik?
Nie ma mowy! Wszystko jeszcze się kiedyś przyda! Siedzą tak sobie i siedzą i nawet nie chcą się przyjrzeć z bliska temu, co ich otacza, często nawet nie znają sąsiadujących z ich miasteczkiem innych miejscowości, bo i po co, kiedy wychodzą z założenia, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej…
Gdybym miała
tak się odizolować od świata i ludzi, zastanowiłabym się nad wyborem miejsca.
Czasami mówię do mojego R
- Sprzedajmy wszystko i wyjedźmy gdzie ciepło, na przykład na Hawaje.
A mój R uśmiecha się pod nosem i nie mówi ani tak, ani nie.
Wczoraj, znowu zaproponowałam mojemu mężowi wyjazd w ciepłe kraje na stałe. Tym razem odpowiedzią nie był uśmiech, ale pytanie
- Chcesz zamienić dom na namiot?
Początkowo nie zrozumiałam, ale kiedy obejrzałam z ciekawości oferty pośredników nieruchomości zrozumiałam, na co byłoby nas stać. Ech, na mężowską spontaniczność w tym wieku nie ma co liczyć!
Czasami mówię do mojego R
- Sprzedajmy wszystko i wyjedźmy gdzie ciepło, na przykład na Hawaje.
A mój R uśmiecha się pod nosem i nie mówi ani tak, ani nie.
Wczoraj, znowu zaproponowałam mojemu mężowi wyjazd w ciepłe kraje na stałe. Tym razem odpowiedzią nie był uśmiech, ale pytanie
- Chcesz zamienić dom na namiot?
Początkowo nie zrozumiałam, ale kiedy obejrzałam z ciekawości oferty pośredników nieruchomości zrozumiałam, na co byłoby nas stać. Ech, na mężowską spontaniczność w tym wieku nie ma co liczyć!
W ubiegłym roku poznałam w Meksyku Polkę – prawnika z wykształcenia, mniej więcej w moim wieku - sympatyczną podróżniczkę, która często w okresie zimowym wyjeżdża do Hiszpanii, do teściów swojego syna, emerytów, którzy na stare lata kupili mieszkanie w Alicante i na stałe osiedlili się na Costa Blanca nad Morzem Śródziemnym. Czy to nie cudowne, zafundować sobie wczasy do końca życia w tak uroczym zakątku świata?
Nie ma tam
klimatycznej zimy, temperatury w okresie od listopada do kwietnia nie spadają
poniżej 10 stopni, a gorące i suche lato nie jest tak dokuczliwe.
Albo weźmy na przykład Sycylię, wyspę o klimacie zróżnicowanym, gdzie latem panuje tropikalny upał, a wzdłuż wybrzeży, ciągnących się przez 1500 kilometrów temperatura utrzymuje się w granicach 24 – 25 stopni. A jeżeli ktoś tęskni za sportami zimowymi może wybrać się na Etnę, gdzie
W miasteczkach -
muzeach jest coś takiego, co wywołuje nie tylko dreszczyk emocji, ale także
uczucie jakiejś więzi ni to z historią, ni to z zabytkami, kryjącymi tajemnice
ludzkiego istnienia. Jest coś takiego, co chwyta jak kleszcze i nie pozwala
zapomnieć, sprawia, że raz dotknięte stanie się twoje na zawsze.
Widziałam wiele takich kamiennych miasteczek usytuowanych w trudno dostępnych
miejscach. Każde z nich było inne, każde miało swój własny klimat i każde wyryło
trwały ślad w pamięci.
Chodziłam po
kamieniach i patrzyłam na kamienie. Wszystko z kamienia, ulice i domy, fontanny
i ławki, mury i tarasy i jeszcze ten zapach, który słońce uwalnia i ten wiatr,
który z nikim się nie liczy, hula bezkarnie po uliczkach, zagląda w każdy
zakamarek, czasami pieści nieśmiało, a czasami straszy siłą. Owijałam szyję
szalikiem, kaptur wkładałam na głowę, nie żeby mi było zimno, nie! Robiłam to
dla samej przyjemności igrania z tym ciekawskim, wciskającym się wszędzie
niewidzialnym zjawiskiem. Ech, urocza to była zabawa…
Za plecami 751 metrowa przepaść i zatoka Golfo di Bonagia |
Wielu miało lęk wysokości i nie zbliżało się do przepaści |
W dole po lewej miasto Trapani, skąd wyrusza kolejka linowa |
Za mną Trapani, Castello di Venere, Castello Pepoli |
Z widokiem na Trapani |
Przysiadłam na
murze i wlepiłam wzrok w horyzont, w miejscu gdzie błękit morza zlewa się z
błękitem nieba i tylko nieliczne białe kłębuszki pozwalały przypuszczać, na
jakiej wysokości przebiega granica tych dwóch niebieskich plam.
Tylko kilka
kroków dzieliło mnie od normańskiego w stylu zamku Castello Del Balio, inaczej
zwanego Castello di Venere, jako że tutaj znajdowało się jedno z najbardziej
znanych sanktuariów pogańskich poświęconych Wenus Erycyńskiej, bogini płodności,
piękna i patronce żeglarzy (Wenus – gr. Wenera – łac.). Obok na ruinach antycznego
akropolu swoje kanciaste bryły prezentował zamek Castello Pepoli otoczony
ogrodem.
Do tego miejsca
wróciłam raz jeszcze, żeby do syta napawać wzrok roztaczającymi się widokami i
wchłaniać zapachy, które figlarny wiatr niósł od morza i wciąż zabawiał się ze
mną, a to porywał mój bawełniany szalik w biało czarną kratkę, a to zaglądał w
nogawki moich spodni, łoskocząc łydki, a to włosy zaczesywał do tyłu, aż
wreszcie postanowił zabrać mi papierowy koszyczek z kolorowymi owocami
ulepionymi z marcepanów, przez miejscowych cukierników…
Ażurowa rozeta Katedry Królewskiej - Real Duomo |
Fasada katedry z XV wiecznym portykiem |
Wieża Króla Fryderyka II i Real Duomo |
Trójnawowa gotycka konstrukcja katedry |
Marmurowy ołtarz autorstwa Giuliano Mancino (1513 r) |
We wnętrzu katedry |
Madonna Erycejska |
Nie pozwoliłam mu aż na taką poufałość i w mig pochłonęłam wszystkie marcepanowe frykasy, a pięknie pleciony jednorazowy papierowy koszyczek wrzuciłam do kosza, po czym powlokłam się wąskimi uliczkami w stronę Katedry Królewskiej Real Duomo, zwanej także Chiesa Matrice, albo Assunta, obok której wznosi się Wieża Króla Fryderyka II. Kościół ten wybudowano w stylu gotyckim w pierwszej połowie XIV wieku, z woli nie kogo innego jak samego Fryderyka II Aragońskiego, o którym wspominałam opowiadając o wyprawie na Etnę. On to właśnie, w Erice, założył swoją siedzibę po zbrojnym spisku zwanym nieszporami sycylijskimi.
Do budowy użyto kamieni pochodzących ze
świątyni bogini Wenus. Z okresu tego zachowała się jedynie fasada ozdobiona przepiękną
ażurową rozetą oraz potężny portyk poprzedzony prostokątnym portykiem przednim
z ostrołukowym sklepieniem. W przebudowywanej na przestrzeni wieków katedrze
zawaliło się wnętrze, szybko jednak podjęto prace renowacyjne. Dziś można tam
podziwiać gotycką trójnawową konstrukcję z dwoma rzędami kolumn podtrzymujących
łuki. W nawie głównej uwagę przyciąga marmurowy ołtarz z 1513 roku autorstwa
Bardziej zaciszne zakątki miasteczka |
W tym miejscu kończy się uliczka |
Jedna z kamieniczek Erice |
Vanelle - ciasne przejścia |
Po niektórych uliczkach można jeździć takim oto autkiem |
Centrum Kultury Naukowej "Ettore Majorana" |
Dawniej kościół św. Rocha |
Mazara del Vallo |
Mazara del Vallo |
Kopuły XI wiecznej katedry przebudowanej w stylu barokowym w XVII wieku |
Mazara del Vallo |
Mazara del Vallo - Piazza della Repubblica |
Posty o Sycylii:
Wulkaniczne wyspy Morza Tyrreńskiego
Ponad Czasem i przestrzenią
Urzekła mnie Taormina
Sycylia - Erice
Etna, gorące serce Sycylii
Palermo
Katedra w Monreale
Syrakuzy - Park Archeologiczny Neàpol
Syrakuzy - Ortygia
Noto
Katania
Kanion Alcantary
To prawda, ja też znam takich ludzi. Kropka w kropkę takich samych, sama kiedyś taka byłam. Dopóki nie zrozumiałam, że to co najcenniejsze jest we mnie. Dzisiaj przyglądam się wszystkiemu, co wokół mnie i myślę sobie często, że gdybym nagle została z niczym, byłabym chyba... szczęśliwsza. Sęk w tym, że to co uważam za swoje a więc najcenniejsze, jest albo we mnie albo jest tymi, których koffam, a więc jak tu mówić o szczęściu? Jednak w tym znaczeniu, że nic nie będzie mnie ograniczać, to tak. Jak długo człowiek ma na plecach słodki balast tych, których koffa, tak długo - stoi w miejscu. Przykra to prawda, ale w moim przypadku, tak jest. Ale znalazłam na to sposób. Spakuję to, co koffam do plecaka i wsio X,D
OdpowiedzUsuńZdjęcia pt. "San Vito Lo Capo", cudowne. Chciałabym mieć za oknem domu taki widok, ale wiesz jak uwielbiam błękit nieba i morza.
Miasteczko bardzo urokliwe, prawie czuję przez ekran to ciepło i zapach słodkiego ozonu w nagrzanych murach. Fontanna kusi aby usiąść i poczytać ulubioną książkę. W moim wyśnionym ogrodzie też będą takie stać, jeśli będę taki ogród kiedyś miała. Ten co mam tonie raczej w samych kwiatach, artystyczny nieład X,DDDD
Piękne zdjęcia i wspomnienia, jak zawsze. Pozdrawiam ciepło i serdecznie, pogody ducha życząc, bez względu na dziwną aurę nad nami. :)) :**
Wiem, co kochasz i wiem także, że możesz wszystko spakować w plecak i wyruszyć w drogę. Najgorszy jest ten balast, który nie pozwala się wynurzyć na powierzchnię i zaczerpnąć świeżego powietrza. Zawsze jest coś co jeszcze musisz zrobić, coś rozpocząć i coś znowu zakończyć i tak w kółko, a kiedy przychodzi czas zasłużonego wypoczynku, nie masz już na nic ochoty, wkładasz kapcie, włączasz ogłupiającą telewizję i myślisz podobnie jak większość sterowana mediami.
UsuńA ja chcę odkrywać świat, chcę się zanurzyć w tym co prawdziwe, chcę wszystkimi zmysłami odbierać wszystkie te bodźce, które mobilizują ciało i duszę do dalszej wędrówki, do dalszych poszukiwań.
Letnią nocą w Taorminie siedziałam sobie na urwisku skalnym wśród intensywnie pachnących, dziko rosnących roślin i z góry, z wielkim dystansem patrzyłam na to, co dzieje się tam na dole.
Jakie to niewysłowione szczęście znaleźć się nagle poza wszelkimi problemami świata, w miejscu, gdzie tylko niebo w zasięgu twojej ręki. Nie paraliżuje cię strach, ani lęk nie rządzi twoimi myślami, czujesz się wolna, lekka, jakbyś nic nie ważyła, czujesz, że jesteś ponadto... Jesteś bezpieczna, bo zło zostało na ziemi, nie wpełzło za tobą nieproszone, nie mogłoby cię okraść z twoich myśli...
Pewnie, że każdy z nas jest coś winien drugiemu człowiekowi, ale żeby mu coś dać, musi coś najpierw mieć...
Buziaczki jak zwykle przesyłam:)))