wtorek, 7 sierpnia 2012

Palenie ksiąg i Pałac Dioklecjana w Splicie


    Wydaje się, że każda ideologia wyrażająca interesy danej grupy społecznej charakteryzuje się małą podatnością na innowacje.
Dlaczego tak twierdzę?
    Otóż, moje podróże zmuszają mnie do moich własnych przemyśleń i refleksji. Wielu filozofów rozważało sens ludzkiego istnienia i interpretowało wszechświat. A ja, chociaż do grona uczonych nie należę, to być może formułuję wnioski, które już ktoś gdzieś kiedyś zapisał. No właśnie – zapisał! Ale czy wszystkie zapiski ujrzały światło dzienne? Czy ideologiczne walki z tymi, którzy śmiało wyrażali swoje odmienne zdanie nie mają swoich tradycji w niszczeniu dzieł pisanych?  
    Na przestrzeni tysięcy lat palono księgi. Kto czytał Talizman z nefrytu – tom III Wyspy nieśmiertelnych José Frèchesa ten zapewne pamięta, że w historii Chin, w trzecim wieku przed naszą erą, Pierwszy Cesarz dynastii Qin, przekonany przez swojego kanclerza Li Si, nakazał spalenie wszystkich zapisków historycznych poza qinowskimi. Tyran formułującego się potężnego imperium zakazał nawet dyskusji o Księdze Pieśni i Księdze Dokumentów, a nieprawdopodobnym wręcz było przechowywanie kopii tych dzieł, albo ich ukrycie…
    Bezpowrotnie więc przepadła ogromna część piśmiennictwa chińskiego, chociaż niektóre dzieła odtworzono z pamięci. Spaleniu ksiąg towarzyszyło stracenie czterystu sześćdziesięciu uczonych, najprawdopodobniej pogrzebanych żywcem, innych zaś napiętnowano i zesłano do budowy Wielkiego Muru.
    Dotykając słynnych budowli świata odnosiłam wrażenie, a nawet czułam wokoło siebie jakąś dziwną aurę, aurę tych, którzy niegdyś siłą przymuszani byli do przyjmowania nowych ideologii lub zabijani. Pierwszy raz tego typu emocji doznałam w Meksyku, kiedy to na własne oczy ujrzałam Tenochtitlán, pozostałości dawnej stolicy Azteków, czy też jego bliźniacze miasto Tlatelolco i chłonęłam historyczną opowieść o Hernánie Cortésie, konkwistadorze hiszpańskim. Hiszpańscy zdobywcy zburzyli znaczną część budynków i świątyń i na ruinach z pozyskanych materiałów zbudowali nowe miasto Meksyk. Podobne wrażenia dopadły mnie w Teotihuacánie, kiedy wspinałam się na Piramidę Księżyca i Piramidę Słońca, albo stałam przed Świątynią Pierzastego Węża , której ściany ozdobione były licznymi rzeźbami wyobrażającymi głowy bogów Quetzalcoatla i Tlaloca (boga deszczu i pioruna)…

Teotihuacan - Aleja zmarłych a właściwie ceremonialna z pałacami, rezydencjami, placami zgromadzeń

Teotihuacan widok z Piramidy Słońca na Piramidę Księżyca

Historia Meksyku w Pałacu Narodowym - Murale Diego Rivery namalowane techniką al fresco

Rynek - Mercado w Tlatelolco.  Tlatelolco bliźniacze miasto Tenochtitlánu.

    Wracając do palenia ksiąg, warto żebym wspomniała o nieszczęściu aleksandryjskim, kiedy to podczas inwazji Cezara na Egipt w połowie pierwszego wieku przed naszą erą spłonęło około czterdziestu tysięcy woluminów… A kto pamięta, w jakich latach narodził się islam? Nie tak dawno, bo w siódmym wieku. A kto położył kres istnienia Serapeionu i zniszczył cały intelektualny dorobek starożytnego świata? Mówi się, że to kalif Omar I – teść proroka Mahometa – po zdobyciu Aleksandrii, wyrzekł słowa: Albo te księgi zawierają to samo co Koran, więc są niepotrzebne, albo coś innego, więc są szkodliwe i dopełnił dzieła niszczenia…
    Czasy świętej inkwizycji obfitowały także w przypadki palenia ksiąg na stosie czasami nawet z ich autorami, a Synod w Narbonne, zwalczając herezję, wydał zakaz posiadania przez osoby świeckie jakiejkolwiek części Pisma Świętego. Powstał Indeks Ksiąg Zakazanych. Pod groźbą ekskomuniki a nawet śmierci zakazano czytania wielu dzieł pisanych urzędnikom kościelnym, biskupom, arcybiskupom, kardynałom, patriarchom, królom i cesarzom…
    Znane jest także publiczne palenie książek w Trzeciej Rzeszy po dojściu do władzy Hitlera w 1933 roku.
    Setki milionów tomów poszło na przemiał w totalitarnym państwie sowieckim…
    A dzisiaj? Dzisiaj także cenzuruje się treści i dopuszcza tylko te, które są wygodne dla panujących współcześnie ideologii. Jest jednak jedno ale. Postępujący w błyskawicznym tempie rozwój komunikacji, a w szczególności Internetu, przemyca pod nasze dachy wszystkie treści i zagraża kłamliwym mediom. Szum informacyjny zalewa wciąż nasze umysły. Czy jest to aby bezpieczne dla przeciętnego człowieka? Otóż nie! Pozbawiani na przestrzeni wieków dostępu do wielkich dzieł i możliwości mądrego samostanowienia o sobie z wypranymi mózgami nie potrafimy ciągle oddzielić ziarna od plew. Walczymy ze sobą na śmierć i życie. Rządni władzy, z egoistycznych pobudek, wydzieramy sobie nawzajem coraz to nowsze przestrzenie i dobra.
    Wprowadzanie nowych ideologii, próby zniewolenia człowieka rozpoczynały się zawsze od zaboru lub niszczenia dorobku kulturowego. Nie specjalnie zajmowano się zjednywaniem ludzi słowem. Krwawa dyktatura tyranów była najskuteczniejszą bronią.
    Ale na szczęście wiele dzieł pisanych przetrwało. I tak na ten przykład, powoli zbliżając się do tematu dzisiejszego wpisu, traktującego w zasadzie o mojej wyprawie do Splitu, przytoczę nazwisko pewnego greckiego geografa, historyka i podróżnika Strabona, który żył w pierwszym wieku przed naszą erą. To dzięki jego siedemnastotomowej encyklopedii Geographica hypomnemata, z której nie zachował się żaden oryginał, a znanych jest jedynie z odpisu trzynaście ksiąg, dowiadujemy się o istnieniu między innymi starożytnego ludu iliryjskiego zamieszkującego zachodnie Bałkany.

    Przy mojej własnej próbie napisania krótkiej historii powstania Splitu sięgnęłam do nierozerwalnie związanej z tym miastem historii Salony, o której Strabon pisał, że była portem illiryjskiego plemienia o nazwie Delmaci. Salonę wybudowano na szlaku handlowym, blisko naturalnej drogi prowadzącej w głąb lądu przy rzece Salon (Jadro), od której wzięła nazwę.
    Na przełomie drugiego i pierwszego wieku przed naszą erą Ilirowie zostali podbici przez Rzymian. Salona szybko stała się ośrodkiem administracyjnym prowincji Dalmacja, która na północy sięgała południowych krańców Kotliny Panońskiej. W wojnie między Cezarem i Pompejami, miasto stanęło po stronie Cezara, który nadał mu status kolonii Colonia Martia Julia Salona.
    Miasto poszerzało się na wschód i zachód, a maksymalnie zajmowana przez nie powierzchnia wynosiła siedemdziesiąt pięć hektarów. W szóstym wieku naszej ery stało się centrum wielkiej metropolii wschodnio adriatyckiej. Ale oto w połowie siódmego wieku na ziemie Ilirów najechali Awarowie i Słowianie. Część mieszkańców zburzonej Salony schroniła się na wyspach, a część wewnątrz murów Pałacu Dioklecjana w Splicie, dając w ten sposób początek średniowiecznemu miastu, które przejęło rolę centrum religijnego i administracyjnego…
    Pałac Dioklecjana, a właściwie cały zespół budowli otoczony murami jest chyba jednym z najciekawszych, a może jedynym przykładem starożytnej architektury, która zafascynowała mnie od pierwszego nań wejrzenia. Żałuję tylko, że zdjęcia nie oddają w pełni wspaniałości tego miejsca. Liczna turystyczna gawiedź nieustannie wypełniająca przestrzenie wewnątrz i na zewnątrz budynków, a także prace renowacyjne utrudniały mi fotografowanie.
    Sam Dioklecjan kojarzy nam się z prześladowaniem chrześcijan. Dlaczego na rozkaz tego okrutnego wodza zamordowano czy też zamęczono tylu wyznawców religii Chrystusa? Czy Dioklecjan w ten sposób bronił swojej ideologii? Czy też może bronił się przed czymś nowym czego nie znał, a może bał się utraty swojej boskości i w obronie starorzymskich praw działał w tak barbarzyński sposób?
    A jak to się stało, że Teodozjusz I Wielki, Flavius Theodosius, ostatni cesarz imperium rzymskiego edyktem tesalońskim z dnia dwudziestego ósmego lutego trzysta osiemdziesiątego roku uznał wiarę, jaką przekazał Rzymianom Apostoł Piotr..., i nakazał, żeby ten tylko, kto przestrzega tego prawa, mógł przybrać imię katolika, a wszyscy inni jako nierozumni i szaleni byli napiętnowani hańbą nauki heretyckiej i spodziewać się winni przede wszystkim pomsty Bożej, a następnie naszej kary stosownie do decyzji, którą powzięliśmy z natchnienia niebieskiego…

    Czy fakt, że gospodarka Rzymu stała u progu bankructwa, w momencie objęcia rządów przez Dioklecjana usprawiedliwia jego nikczemne zbrodnie? Wielu postrzega go jako człowieka doskonale zarządzającego imperium, jako reformatora, twórcę tetrarchii, czyli współwładzy czterech …
    Jakie były dalsze losy tyrana? Czy skrócono go o głowę, tak jak jego poprzedników?
    Ech…, co tu dużo mówić, schorowany Dioklecjan postanowił przejść na emeryturę po dwudziestu jeden latach panowania i wrócić w pobliże rodzinnej Salony, do Splitu i tam wybudować sobie schronienie na starość.
    Cesarski pałac gotowy do zamieszkania w trzysta piątym roku, został pomyślany jako zgrabne wbudowanie rozmaitych elementów luksusowej willi letniej w schemat rzymskiego wojskowego obozu castrum romanum, podzielonego dwiema ulicami na cztery części. Południowa część pałacu przewidziana była dla cesarskich komnat i stosownego ceremoniału państwowego i religijnego, północna zaś dla świty cesarskiej, wojska i służby. W północnej także części znajdowały się budynki gospodarcze, magazyny…
    Prostokątna budowla o wymiarach około dwustu czternastu na sto siedemdziesiąt pięć metrów z czterema wielkimi wieżami na rogach z czterema bramami z każdej ze stron i z czterema mniejszymi wieżami na murach chroniła dominata aż do jego śmierci w trzysta trzynastym lub trzysta szesnastym roku…
    Dolna część murów nie posiada jakichkolwiek otworów, podczas gdy górne piętro otwarte zostało monumentalnym portykiem na południu i krużgankami z trzech pozostałych stron. Na przestrzeni stuleci mieszkańcy pałacu, a po nich splitscy mieszczanie adaptowali przestrzenie dla własnych potrzeb i w ten sposób zarówno budynki wewnątrz muru jak i same mury zmieniły znacznie pierwotny wygląd. Po drugiej wojnie światowej zostały zlikwidowane stare zabudowy wzdłuż wschodniego i północnego muru pałacu, co zarysowało dosyć dobrze pierwotny kształt budowli. Francuski architekt, urbanista i archeolog Ernest Hébrard (1875 – 1933) w towarzystwie historyka Jacquesa Zeillera prowadził systematyczne badania w Pałacu Dioklecjana, sporządzając jego rekonstrukcję i opis. Od lat pięćdziesiątych zeszłego wieku prowadzone są bardziej systematyczne studia tego obiektu.

Pałac Dioklecjana - rekonstrukcja Ernesta Hébrarda 

Rzut Pałacu Dioklecjana

Port i Pałac Dioklecjana

Louis-François Cassas - Pałac Dioklecjana rok 1782

Lazaret w Splicie - rysunek z 1857 roku

Pałac Dioklecjana od strony Adriatyku - obecny wygląd

Wnętrza Pałacu Dioklecjana w Splicie

Zwróćcie uwagę na wachlarzowy sposób układania kamieni

Perystyl Pałacu Dioklecjana - Fragment Katedry św. Duja

Mnie zachwycały wszystkie elementy budowli

Wspaniałe, potężne...

Ciągle odrestaurowywane

     Szereg klifów wystających ponad poziom morza i okalających ląd ukształtowały w dzisiejszym splitskim porcie małe zatoki, z których jedna znajdowała się dokładnie przed Pałacem Dioklecjana, druga po jego zachodniej stronie, zaś trzecia na wschodzie. Takie położenie chroniło fasadę budynku przed południowymi wiatrami. W 1986 roku znaleziono tam kamienne bloki, pozostałości antycznego wybrzeża, widniejącego także na planach katastralnych Splitu z 1831 roku. Obok południowej bramy pałacu usytuowana była mała przystań, co oznacza, że dokładnie w tym miejscu przez całe średniowiecze znajdował się splitski port.
    Jedną z pierwszych budowli wzniesionych w tym czasie na wybrzeżu przed pałacem był mur rozciągający się od południowo wschodniej wieży tak zwanej Wieży Arcybiskupa do morza, o którym wzmianka znalazła się w statucie Splitu z 1312 roku. Podobny mur wzniesiony został i po zachodniej stronie, w ten sposób cały teren przed pałacem, a równocześnie przed miastem został scalony i obwarowany. Gdy Split rozszerzył się na zachód, miasto powiązane zostało z portem jeszcze jedną bramą, zwaną Porta Marina. W centrum elewacji południowej w użyciu była wciąż mała brama Vrata od Grota, najstarsze wyjście jeszcze z czasów Dioklecjana. W piętnastym stuleciu władze weneckie, podobnie jak w wielu innych miastach Dalmacji zbudowały na wybrzeżu Kasztel (castellum) dla wojska, aby mógł bronić miasta, także w przypadku ewentualnego buntu mieszczan przeciwko Republice.

    Split narodził się w Pałacu Dioklecjana i na przestrzeni wieków został przystosowany do pełnienia różnych funkcji miejskich i cywilnych. Mauzoleum cesarza przekształcono w katedrę, perystyl - wewnętrzny dziedziniec - w miejski plac pełniący różne funkcje od cywilnych do administracyjnych, mieszkalnych i religijnych tworząc nowe miasto w unikatowych historycznych i architektonicznych dekoracjach.
    Dziesiąte stulecie rozpoczęło wychodzenie miasta poza mury pałacu. Przy wiejskich drogach prowadzących do posiadłości ziemskich lub wiosek wznoszono kościoły, które stały się swego rodzaju punktami orientacyjnymi zarówno w przestrzeni pejzażu jak i pod względem duchowym. Świadczą o tym nie tylko materialne znaleziska, ale również datowane na nieco późniejsze lata źródła pisane. Niektóre z dróg - później ulice miejskie - zachowują do dziś dawny rzymski podział katastralny ziem z pierwszego wieku przed naszą erą. W czternastym wieku zachodnie przedmieście opasane zostało nowymi murami miejskimi, które broniły miasta aż do nawały tureckiej w szesnastym i siedemnastym stuleciu. W nowszej części miasta bardziej majętni mieszczanie budowali rezydencje w stylu romańskim i gotyckim. Niektóre z kościołów i klasztorów zostały włączone w rozszerzone miasto tak jak Kościół NMP i Kościół Św. Ducha. W szesnastym i siedemnastym wieku, w czasach wojen wenecko – tureckich Split został opasany bastionem na planie gwiazdy, a w czasie trwania administracji francuskiej w Dalmacji, na początku dziewiętnastego stulecia, wiele z tych umocnień zburzono i od tego czasu Split nieprzerwanie poszerza się na niezabudowane przestrzenie …


Pałac Dioklecjana - Brama Złota

Uliczki wewnątrz murów Pałacu Dioklecjana

Ulica Dioklecjana i Brama Złota

Piętnastowieczny pałac przy Bramie Złotej

Ratusz w Splicie po prawej

Pałace w Splicie

Skarbonka na odpuszczenie grzechów w murze Kościoła Św. Ducha

Towarzyskie spotkania

     Ale to jeszcze nie koniec mojej opowieści. Muszę wspomnieć o Świątyni Jowisza, jednej z najlepiej zachowanych tego typu budowli na świecie. To w tej właśnie kaplicy cesarz Dioklecjan modlił się do swojego boga, to tę właśnie świątynię chrześcijanie przekształcili w ósmym wieku na Baptysterium św. Jana, zamieniając także figurę Jowisza na figurę Jana Chrzciciela, a kryptę pod nią na Kościół św. Tomasza. Nad świątynią w jedenastym lub na początku dwunastego wieku wybudowano dzwonnicę podobną do tej, która dziś znajduje się przy Kościele NMP. Przed świątynią znajduje się jeden z trzynastu kamiennych czarnych sfinksów zachowanych niemalże w całości. Tam też znajdowały się dwa płaskie kręgi należące do bogini Kybele i Wenus, o czym świadczą zapiski Antonija Prokuljana z 1567 roku, splitskiego kanclerza, który spisał to co zastał, widział lub to, czego dowiedział się w mieście z opowieści ówczesnych mieszkańców.  
    Niezapomniane wrażenie robi niegdysiejsze mauzoleum Dioklecjana przekształcone także w ósmym wieku w Katedrę św. Duje – patrona Splitu. Trzysta lat po śmierci cesarza chrześcijanie wyrzucili stamtąd jego sarkofag i doszczętnie zniszczyli. Katedra zachowała kształt ośmiokątnej budowli. W trzynastym wieku otrzymała monumentalne drzwi z drzewa orzechowego z dwudziestoma ośmioma kasetonami, z których czternaście prezentuje życie Chrystusa, a następnych czternaście obrazuje Jego Drogę Krzyżową. Na uwagę zasługuje również sześciokątna późnoromańska kamienna ambona, druga taka, lecz ośmiokątna, znajduje się w Katedrze św. Wawrzyńca w Trogirze, o której pisałam tutaj. Sklepienie splitskiego kościoła wykonano techniką wachlarzową. Katedrę przykryto kopułą. Wewnątrz znajdują się trzy ołtarze świętego Duja. Przed jednym z nich stoi sarkofag z relikwiami świętego, otwierany siódmego maja, w dniu jego męczeńskiej śmierci. Czwartego października 1998 roku katedrę nawiedził i przed relikwiami św. Duja modlił się Jan Paweł II. Główny ołtarz świątyni pochodzi z siedemnastego wieku, romańskie stalle zaś z osiemnastego. Pod katedrą znajduje się krypta, zamieniona na Kaplicę św. Łucji. O tej męczennicy wspominałam przy okazji mojej wyprawy na Sycylię. Ją także z polecenia Dioklecjana ścięto…
   

Świątynia Jowisza przekształcona w ósmym wieku na Baptysterium św. Jana

Baptysterium św. Jana z figurą św. Jana Chrzciciela

Louis-François Cassas (1782) - Świątynia Jowisza

Jeden z trzynastu czarnych kamiennych sfinksów

Dawne Mauzoleum Dioklecjana przekształcone w Katedrę św. Duja

Katedra św. Duja z dwoma lwami po obu stronach trzynastowiecznych orzechowych drzwi

Perystyl i katedra wg Louis-François Cassasa (1782), oraz kaseton i zbiory skarbca

    Niegdyś w perystylu Pałacu Dioklecjana stał olbrzymich rozmiarów pomnik chorwackiego duchownego Grzegorza z Ninu (Grgura Ninskiego), sprawującego urząd biskupi w latach 900-929, obrońcy języka i pisma słowiańskiego, walczącego o wprowadzenie do liturgii katolickiej języka chorwackiego zamiast łaciny. Należy też pamiętać, że w dziewiątym wieku arcybiskupstwo w Splicie podporządkowane było Konstantynopolowi i dopiero po zwrocie ziem zabranych temuż arcybiskupstwu przyporządkowało się ono w 923 roku Stolicy Apostolskiej. Strasznie skomplikowane to czasy i trzeba nie lada cierpliwości, żeby całą tę politykę ogarnąć i w jakiś uporządkowany sposób przyswoić. Podczas drugiej wojny światowej wojska włoskie przeniosły pomnik Grzegorza z Ninu poza miasto. Obecnie, dzieło chorwackiego rzeźbiarza Ivana Meštrovića, który wykonał wszystkie pomniki tego biskupa, znajduje się naprzeciwko Złotej Bramy Pałacu Dioklecjana. Według legendy dotknięcie dużego palca lewej stopy posągu ma zapewnić zdrowie i szczęście. Nieświadoma tegoż przekazu, pozwoliłam sobie zrobić zdjęcie dotykając jedynie nogi biskupa Grzegorza powyżej jego kostki. Inni turyści siadali wprost na jego wytartych palcach. Ja niestety nieco później dowiedziałam się o krążącej legendzie… Tyle razy dotykałam w różnych świątyniach stóp św. Piotra, a tu…?! No cóż pewnie pisane mi jest wrócić do tego nadzwyczaj ciekawego miejsca i położyć dłoń na brązowo złotych palcach biskupa Grzegorza z Ninu.


Mury Pałacu Dioklecjana po prawej stronie Bramy Złotej

Mury Pałacu Dioklecjana po lewej stronie Bramy Złotej

Pomnik biskupa Grzegorza z Ninu stoi na wprost Złotej Bramy

Dotykam biskupa powyżej kostki zamiast złapać go za palec
  
     Między Saloną a Splitem warto zatrzymać się na chwilę przed jednym z trzech ocalałych fragmentów rzymskiego akweduktu Dioklecjana, który doprowadzał z gór do pałacu ponad milion litrów wody dziennie. Budowlę charakteryzuje spadek jednego metra na jednym kilometrze. Akwedukt nieczynny był za panowania tureckiego, kiedy to obawiano się, że najeźdźca zatruje górską wodę…


Wiadukt Dioklecjana między Saloną a Splitem

    Współczesne miasto poza murami Pałacu Dioklecjana jest również ciekawe i warte opisania, ale ja jedynie ograniczę się do pokazania kilku zdjęć. Zresztą ani jedno z moich zdjęć nie pochodzi z Internetu. Wszystkie obiekty i dokumenty wystawione w pałacu, a także pozostałe zabytki Splitu zostały sfotografowane przeze mnie. 


Wychodzę poza mury miasta

W stronę nadmorskiej promenady

Split poza murami

W stronę morza

Pamiętacie promenadę w Trogirze? Ta w Splicie mi ją przypomina.

Bulwar spacerowy w Splicie

No i jeszcze jedno moje zdjęcie z widokiem na Adriatyk

   Ech…, to także nie koniec wspomnienia z 30 maja 2012 roku. 
Ze Splitu pojechałam do Omisu, który zakończył moją dalmatyńską przygodę.
cdn…

16 komentarzy:

  1. Przypomniałaś mi mój pobyt w Splicie i muszę przyznać, że miło się z Tobą podróżuje. Ale zaskoczyło mnie, że ja z tamtej podróży mam totalne inne zdjęcia ;). I zaszokowali mnie ludzie żyjący w Pałacu, rąbiący drzewo na głowicach kolumn...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam tam zbyt krótko i w pośpiechu zbierałam informacje.

      Po Dalmacji podróżowałam bez jakiegokolwiek przewodnika pisanego. Większość treści pochodzi z moich notatek, bądź z opisów fotograficznych, które za redą jednego z moich znajomych robię. Fotografuje nie tylko obiekty ale także informacje pisane znajdujące się obok...

      Jeżeli Opatrzność pozwoli do Dalmacji wrócę jeszcze, czego i Tobie życzę, bo jest naprawdę wyjątkowa.
      Uściski:)

      Usuń
    2. Wróć, wróć, to potwierdza tylko, że każdy inaczej widzi to, co go otacza i dobrze spojrzeć czasem czyimiś oczami ;)

      Usuń
    3. Masz rację, każdy postrzega inaczej i to jest właśnie piękne, że każdy z nas jest inny ;)

      Usuń
  2. Wspaniały wpis, Ewo :) Chłonęłam każde słowo. Pałac naprawdę robi wrażenie i przy tej okazji muszę podzielić się tym, co chyba już wiesz, a co zawsze doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Jakim prawem w miejscu dawnych kultów, stawia się nowe posągi, w sensie, przeobraża stare religie w nowe, zmieniając tym samym nazewnictwo, kształt, wymowę, bo to o to z grubsza chodzi, aby łatwiej nowa religia mogła się przyjąć, kradnie się niejako z miejsca kultu jej wiernych, mami nowymi-starymi symbolami... Zabytki Starożytności zawsze winny istnieć osobno, samodzielnie od współczesnych, jako dziedzictwo kulturowe "całego świata". Nie zrozum mnie źle, ja doskonale wiem, dlaczego Chrześcijanie tak czynili i wciąż tak czynią, po prostu piszę, jak uważam, że "być powinno".

    Masz rację, współczesna władza (religijna i świecka, one zawsze szły ze sobą w parze, szaraczków mając w du...), nigdy nie pozwoli, aby zburzono ich "idealny świat", tzn. taki, w którym Oni nam mówią jaki jest Wszechświat, jakie są nasze dzieje, jacy są bogowie... Jedyną nadzieją jest właśnie to, że poprzez takie media jak internet, jak najwięcej ludzi dowie się Prawdy*, w tym fragmencie, który tacy jak np. Daniken czy choćby ja sama, powielam, dochodząc do tego krok po kroku, bo tylko świadomie odchodząc od hegemonii religijnych i politycznych molochów, ludzie mogą przebudzić się na nowo i wyjść wreszcie z tej zasranej jaskini pozorów.

    Niestety przed nami znowu wielka batalia. Mądrze zauważyłaś, że sam internet to nie wszystko. Tu także ludzie muszą mieć się na baczności. Oddzielić ziarno od plew, to nie lada sztuka. Sam U. Eco stwierdził niedawno, że powinny powstawać Uniwersytety, które uczyłyby jak odrzucić 90% kłamstw w sieci od 10% prawdy. Wszystkie te modne dzisiaj "teorie spiskowe", konfabulacje, rasowo-światopoglądowe batalie, zbierają żniwo wśród ciemniaków, którzy wierzą na słowo temu co w necie, nie sprawdzając samemu. To dlatego właśnie, pisząc o czymś u siebie zawsze podaje linki, cytaty, tytuły książek etc, aby ludzie przekonali się sami a nie wierzyli w każde słowo lub też, z biegu je odrzucali, bo molochy wychowały ich na pokorne cielęta. Ideałem jest, aby ludzie nauczyli się na nowo "dziwić", poczuli zaciekawienie czymś więcej, niż tylko swoim brzuchem, pępkiem i pe... Rozumiesz, co mam na myśli?

    ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam tyle odwagi co Ty Basiu, żeby wszystko nazywać po imieniu.
      I nie jest to spowodowane moim tchórzostwem, nie! Ja po prostu zostałam wychowana w jakimś wyizolowanym od świata miejscu i nie nauczyłam się odważnego i swobodnego wypowiadania się. Przemycam treści w sposób nieco zawoalowany.

      Nie raz zadaję sobie pytanie, gdyby człowiek nie niszczył tego co stworzył inny człowiek, to jakby wyglądała nasza Ziemia? Czy zawsze nowa ideologia niesie za sobą zniszczenie, sieje spustoszenie w umysłach ludzkich i zabija tych co ośmielają się jej przeciwstawić, albo mają odmienne zdanie. Czy równolegle obok grupy społecznej nie może istnieć jakaś pojedyncza nienapiętnowana indywidualność?

      Kiedyś zachwyciłam się wypowiedzią pewnego księdza. Twierdził on, że tylko Bóg jest doskonały, natomiast człowiek jest istotą słabą, grzeszną, ulegającą pokusom i nigdy Bogu nie dorówna. Po jakimś czasie dotarło do mnie, że Kościół cały czas wmawia nam naszą grzeszność, naszą niedoskonałość, utwierdzając nas w poczuciu winy...
      Żyjemy w jakimś nieustannym strachu, nikt nas nie chwali za dobre uczynki, wystarczy, że popełnimy jeden błąd, a napiętnują nas ze wszystkich stron i zabiją radość życia...

      Piszesz, że sam Umberto Eco stwierdził niedawno, że powinny powstawać Uniwersytety, które uczyłyby jak odrzucić 90% kłamstw w sieci od 10% prawdy. Dla mnie jest to niemożliwe, bo tylko niewielki procent społeczeństwa zdecydowałby się na tego typu eksperyment. Reszta pławiła by się w swojej pysze. Ech..., Basiu, twardogłowi górą.

      Buziaki ***

      Usuń
  3. Internet próbuje się w dzisiejszych czasach obrócić przeciw ludziom nauki. Każdego kto śmie wywyższać naukę, demonizuje się na potęgę, wyzywając ich od jakichś sekt, masonerii, posądza o bóg wie co; zmienia się też fakty historyczne, ściga tych, którzy dzielą się wiedzą z innymi. A wszystko w imię kolejnej fali religijnych dogmatów, tym razem islamskich, które powoli zdobywają kolejne kraje, struktury i ludzkie umysły. W tym niestety, a są na to dowody, także samo chrześcijaństwo (Czegóż to kapłani nie uczynią, aby zachować władzę i kasę). Tępota narasta i jest to, moim zdaniem, dowód na kontratak (kolejny od czasów średniowiecza) na rozum, intelekt, rozwój ludzkości. Molochom religijno-polityczno-ekonomicznym nie pasuje, aby świadomość ludzka się zmieniła, byśmy dosięgli gwiazd, stali się czymś lepszym, byśmy odkrywali naszą przeszłość sprzed ost. zlodowacenia. Byśmy np. dowiedzieli się: Co do cholewki spoczywa na dnie Bałtyku czy to świątynia, czy to Ufo?, o czym pisałam u siebie... Takie dowody zawsze będą przez nich tropione, ukrywane a ludzie którzy o nich mówią, dyskryminowani, wyśmiewani, a kto wie, może i paleni na stosach. Widzisz... Nidzie nie jest powiedziane czy napisane, że te czasy nie mogą powrócić... U arabskiej hołoty tak się przecież dzieje a coraz więcej tego robactwa na świecie. Bo liczy się tylko jedna prawda, ta, którą w 2 czy 3 tyś. lat temu Oni napisali dla nas, aby zakuć nas w kajdany. Dla Nich, jesteśmy tylko "bydłem".

    Ostatnio będąc w bibliotece miejskiej, zetknęłam się z dwoma paniami, których bym nigdy nie posądziła o moje własne poglądy. A jednak... Tak jazgotały na islamską zarazę, że aż miło było słuchać a na oko, panie po 60'ce, fanki romansów w najlepszym razie i swych wnucząt. Jak to pozory mogą mylić. To plus świadomość, że coraz więcej ludzi zadaje niewygodne "molochom" pytania, świadczy, że jeszcze jest nadzieja, że w końcu wyzwolimy ten świat od kłamstw. Trzeba mieć nadzieję, zawsze. :)

    Pozdrawiam serdecznie :)) :*** (Cmok-Ćmok-Cmok)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja druga część komentarza nie dotarła drogą mailową, utkwiła natomiast w blogowej przestrzeni. Znalazłam go i oto jest.

      Usuń
    2. Cieszę się zatem, że nie przepadła. Muszę wreszcie nauczyć się cennej, bo przydatnej sztuki: pisać zwięźle i na temat. ;)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Pod drugą częścią komentarza podpisuję się obiema rękoma.

      Usuń
  4. Wcale nie są górą, droga Ewo. Nie powtarzaj takiej tezy, bo jeszcze w nią uwierzysz albo co gorsza, uwierzą inni i przestaną dążyć do swoich celów. Przebywałam między nimi dosyć czasu, aby widzieć jak słabi, głupi ergo ograniczeni są w istocie, trzymając się swoich przestarzałych, zakurzonych szufladek jak tonący brzytwy. Pamiętaj, że choć minęło wiele wieków, w końcu i tak Prawda w postaci kopernikańskiego systemu zatriumfowała, pomimo iż stało się tak za sprawą męczenników nauki, takich jak Hypatia, Giordano, Galileusz, Spinoza czy wielu innych, bezimiennych... Im większy opór stawia religia, ideologia lub inny system, tym rychlejszy jej koniec. Tak zawsze bywało. Dzisiaj tezy pewnych ludzi są wyśmiewane, jutro pewnie będą lądować w więzieniu lub na szafocie a następnie, ich Prawda, wypłynie na wierzch, bo historia lubi się powtarzać.

    Celem ludzkości jest przekroczenie jej naturalnych ograniczeń i poszybowanie ku gwiazdom. Tak było dawniej i znów odzyskamy Wiedzę. To tylko kwestia czasu a pamiętaj, Wszechświat jest prastary, wciąż się poszerza, czymże jest podług tego sto lat? Nie sądzę jednak, aby tak długo trzeba było czekać na zmiany, biorąc pod uwagę, jakiego przyspieszenia dostaliśmy od XX w. Także ucha do góry.

    Ps: Mój komentarz miał dwie części. Co się stało z drugą???

    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radykalnych zmian nie doczekam Basiu, ale wierzę mocno w to, że Ty kiedyś powiesz:
      "Ewuś szkoda, że tego nie widzisz i nie cieszysz się razem ze mną".
      Jesteś moją nadzieją Barbaro...

      Usuń
    2. Oj tam, Oj tam... Jest XXI wiek, kto z nas wie tak naprawdę ile jeszcze mu pisane. ;) Nie godoj, Słońce, na zapas. X,D

      Pozdrawiam i ściskam serdecznie :)) :* Cmok :P

      Usuń
    3. Tak czy siak, chciałabym żebyś mnie wspomniała :)
      Buziaczki :)***

      Usuń
  5. Dzięki za przypomnienie pięknego Splitu, który jest jednym z piękniejszych zakątków Europy !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Ty wiesz Aleksandrze, że oboje z Tereską należycie do grona niewielu osób, których się nie zapomina, a których poznało się podczas wycieczek :)

      Usuń