piątek, 18 listopada 2016

Antibes – targi prowansalskie, targi staroci i... makaroniki



    Targi Prowansalskie – jeden z wielu symboli regionu - zajmujące place i uliczki miast i wsi, sięgające tradycją średniowiecza, miały na celu ich aprowizację, a przy okazji dostarczały mieszkańcom bieżących wiadomości.
W dwudziestym stuleciu, rozwój masowej turystyki, spowodował ogromne zainteresowanie targami prowansalskimi. Pokochali je turyści coraz liczniej odwiedzający te kolorowe farandole z mnóstwem zapachów lokalnych owoców i warzyw oraz przypraw i ziół z Prowansji.
    Aby promować rynek prowansalski, kupcy z regionu Provence-Alpes-Côte d'Azur, utworzyli stowarzyszenie, które oprócz promocji, każdego roku publikuje dokument w stu tysiącach egzemplarzy zatytułowany La Route des Marchés en Provence ze szczegółowym wykazem gdzie i kiedy będą miały miejsce targi i jarmarki.
    Jakiś czas temu wspominałam o targu na Cours Saleya w Nicei tutaj.

   
Lato, tradycyjny czas wakacji, pozwala turystom i wczasowiczom nacieszyć zmysły zapachami i kolorami płodów ziemi, zaopatrzyć się w dorodne owoce i warzywa wyhodowane w południowym słońcu Francji.
    Spacerując po słynnym targu Le Marché Provençal w Antibes, ze względu na wysokie jednak ceny nie miałam zamiaru niczego kupować, jedynie poprzyglądać się i zrobić więcej zdjęć niż poprzednim razem w Nicei. No bo na przykład, czy cena 88,00 euro za kilogram borowików albo kurek nie może odstraszyć, albo ceny czarnych jagód i malin - 7,80 euro za 125 gram, a garść poziomek, 100 gramowe pudełeczko – 18 euro.
    Jak widać na targ przyciąga nie tylko chęć zakupów. Barwne rynki prowansalskie to także fantastyczne widowiska ze swoimi aktorami, jakimi są sprzedawcy i widownią, która czynnie w przedstawieniach bierze udział. 






























     A jak Prowansja to i oczywiście lawenda, suszone kwiaty powiązane w pęczki, albo zamknięte w kolorowych woreczkach, lawendowe olejki w buteleczkach i lawendowe mydła o różnych wielkościach i kształtach.
    Tej charakterystycznej miododajnej, leczniczej, wiecznie zielonej krzewiny o wonnym zapachu nie brakuje i w małych sklepikach, których w starej części Antibes jest wiele. 







    W sobotę, nieopodal Le Marché Provençal, przy Place National, miały też miejsce inne targi, tak zwane antiquités i brocante (antyki i pchli targ). A oto, co na nich można kupić. 
 












    Dodajmy jeszcze trochę barw i zajrzyjmy do cukierni, w których królują macaron, okrągłe kolorowe ciasteczka o średnicy od trzech do pięciu centymetrów, o różnych smakach. Te małe, chrupiące pyszności, wykonane z migdałów, cukru pudru i białek pojawiły się w Europie w średniowieczu.
Pod koniec dwutysięcznego roku cukiernicy poczęli wypiekać makaroniki z zapachem w środku innym niż same ciasteczka, na przykład różano-brzoskwiniowym, cytrynowym-zielonym bazyliowym, yuzu-pralinowym, gruszkowo-pomarańczowym, kawowym, pistacjowym, waniliowym i innym, jak również makaroniki pikantne.
    Cukiernicy w Antibes prześcigają się w dekorowaniu swoich cukierni.
W jednej z nich sfotografowałam fragment ściany ze spływającą czekoladą. Makaroniki podobnie jak i inne słodkości nie są tanie.  









Antibes, 10 września 2016 roku

10 komentarzy:

  1. Prawdziwe bogactwo darów natury. Wyobrażam sobie jak tam musiało pięknie pachnieć:)
    Pozdrawiam serdecznie:)
    PS. Czy kupiłaś sobie coś ładnego bo widzę, że i ślicznych staroci nie brakowało?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, wiele z tych dobrodziejstw natury można i u nas kupić. Od dłuższego już czasu nie robię zakupów za granicą z prostej przyczyny, po pierwsze nie stać mnie na nie, a po drugie lubię podróżować z małą lekką walizką. Kiedy się przyglądam ludziom jak sapią i dyszą ciągnąc za sobą swoje ogromne ciężkie bagaże, to myślę sobie i po im to było, czy podczas krótkich pobytów wszystko im się przydało.

      Ostatnio nie spodziewając się aż tak dużych upałów wzięłam kilka rzeczy zupełnie nieprzydatnych, a zatem kupiłam sobie dwie sukienki, jedną w Awinion i jedną w Tuluzie, ach i jeszcze małą kopię obrazu Lautreca w Albi i dwie tyciunie miseczki na oliwki w Antibes. Ot i całe moje zakupy.

      Pozdrawiam serdecznie :)*

      Usuń
  2. Tez tak podrozuje, jak opisujesz wyzej, nie taskam juz nic lub prawie nic z jedego miejsca na drugie. Nie kupuje podarunkow bo najczesciej nie trafiam w gust i potem to klopot dla obdarowanego...z Portugalii przywiezlismy najprawdziwsza oliwe zrobiona w domowy sposob, 3 litry i kazdy dostal troche.
    A wracajac do Twego postu...chyba nie jest dziwne, ze takie targi to dla mnie najwieksza z przyjemnosci, uwielbiam patrzec, probowac, wachac...a jezeli chodzi o makaroniki to odkrylam je kilka lat temu w Portugalii we francuskiej kawarni, zakochalam sie w nich na zaboj, do gorzkiej kawy wystarczy jeden i przenosze sie do rajow smakowych, na szczescie w Warszawie od pewnego czasu tez mozna sobie je kupic, nawet w poblizu mego mieszkania wiec od czasu do czasu sie delektuje. Sciskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie jedno ciasteczko to wydatek około 1,50 - 2,00 euro. Tańsze makaroniki po 1,00 - 1,20 euro zazwyczaj są nieświeże, suche i twarde, co nie znaczy, że nie dobre, bo jak wiadomo cukier jest doskonałym konserwantem.
      Bardzo rzadko kupuję owe pyszności, co nie znaczy, że ich nie lubię. Częściej zadowalam się tylko ich fotografowaniem.
      Lazurowe Wybrzeże zachwyca kolorami, gdzie nie spojrzysz, gdzie nie wdepniesz, zawsze na nie natrafisz. Może to zasługa słońca, którego też tam pod dostatkiem.

      A na taką oliwę, której oczywiście nie kupiłam, bo sprzedaje się ją w dużych pojemnikach, natrafiłam we Włoszech, u gospodarzy w Pietrelcinie.
      Ściskam serdecznie :)

      Usuń
  3. Ceny zabójcze, ale też nie mogłabym sobie odpuścić wyprawy na targi dla samych widoków i zapachu :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, Monisiu, dzięki Tobie wiem co to jest Workaway.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Uwielbiam takie targi,z zakupami mogę sobie poszaleć w Polsce,a za granicą mogę tylko oglądać i podziwiać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prowansalskim targom sprzyja cudowne gorące lato, to taka jedyna w świecie "atrakcja" o tak specyficznym zapachu i klimacie. Ech, tęsknię do słońca.
      Uściski :)

      Usuń
  5. Smakowity wpis. Te różne oliwki i słodkie cudeńka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafne określenie! Smakowity wpis!
      ... I słodkie uściski dla Ciebie :)

      Usuń