poniedziałek, 27 października 2014

Rowerowa wycieczka krajoznawcza - Słotwiny, Mochnaczka, Huzary



    Od rana niebo było pochmurne i zapowiadało deszcz, mimo to postanowiliśmy wyruszyć w krajoznawczą podróż nie samochodem lecz rowerami. Było ciepło a więc przeziębienie w razie ulewy nam nie groziło.
    Nie planowaliśmy trasy wycieczki. Zazwyczaj kierujemy się intuicją, jako że do czytania map oboje musimy wkładać okulary, co jest kłopotliwe i zabiera cenny czas. Pamiętam, jak drażniło mnie kiedyś zachowanie mojej mamy, która ciągłe szukała swoich okularów w torebce, kiedy zdarzało nam się razem wychodzić do sklepów na zakupy, a ona musiała je wkładać, żeby przeczytać metki na towarach.

   
Postanowiliśmy, że najpierw pojedziemy do Słotwin, niegdyś samodzielnej wisi, założonej w tysiąc pięćset dziewięćdziesiątym piątym roku przez Hrycia Krynickiego, dzisiaj dzielnicy Krynicy Zdroju i ośrodka narciarskiego.
    W Słotwinach
zamieszkiwanych przez Łemków powstała parafia greckokatolicka z drewnianą cerkwią pod wezwaniem Opieki Bogurodzicy. W tysiąc dziewięćset czterdziestym piątym roku przesiedlani do ZSRR Łemkowie zabierając cały swój dobytek, zabrali również wyposażenie świątyni.
    Do opustoszałych zabudowań poczęli wprowadzać się polscy osadnicy z okolic Limanowej i Nowego Sącza. Wówczas świątynię greckokatolicką zamieniono na rzymskokatolicki kościół parafialny pod wezwaniem Serca Pana Jezusa.
    W cerkwi wybudowanej pod koniec dziewiętnastego stulecia na miejscu poprzedniej, którą zniszczył pożar, zachowała się dawna polichromia i fragment  ikonostasu. W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku przeniesiono z kościoła krynickiego do Słotwin obecne wyposażenie, a mianowicie ołtarz główny z obrazem Serca Jezusowego namalowany w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym ósmym roku, oraz boczne neorenesansowe ołtarze pochodzące również z końca dziewiętnastego wieku.
    Mieliśmy to szczęście, że drewniana budowla była otwarta w sobotę, trwały tam bowiem ostatnie prace konserwatorskie, a zatem mogłam sfotografować jej odnowione wnętrze.
    Jako ciekawostkę podam, że w Słotwinach w siedemnastym stuleciu działa huta szkła, która na potrzeby starostwa muszyńskiego produkowała tysiąc szyb rocznie. 















    Kiedy wyszliśmy z kościoła zaczął siąpić deszcz i tak już było do końca dnia. Mimo tego nie zrezygnowaliśmy z wycieczki rowerowej. Intuicja zawiodła nas na koniec wsi. Na moment skryliśmy się przed deszczem pod krzakiem na nieogrodzonym podwórku jakiegoś gospodarstwa, którego właściciel poinformował nas, że droga którą jedziemy właśnie się tutaj kończy, ale w lesie rosną rydze i poleca nam iść na grzyby. W gospodarstwie naprzeciwko zauważyliśmy ule. Pierwsze zdjęcie zrobiłam zaparowanym obiektywem i wyszło całkiem ciekawie... 






    Do skrzyżowania z Karczmą Cichy Kącik dotarliśmy Starą Drogą, biegnącą lasem wzdłuż nowej asfaltowej szosy. Miejscami nie było łatwo brnąć w błotnistym terenie, ale mimo to humory nam dopisywały. Spędzaliśmy przecież razem trzy cudowne tygodnie w jubileuszowym roku, w którym w grudniu obchodzić będziemy czterdziestą rubinową rocznicę ślubu. 













 
    Od młodej kobiety pracującej w Karczmie Cichy Kącik dowiedzieliśmy się jak daleko jest do Mochnaczki Niżnej.
    Wieś ta interesowała nas pod kątem architektury drewnianej, która to do końca naszego pobytu w tej części Małopolski pochłonęła nas na tyle, że zwiedziliśmy około czterdziestu takich obiektów.
    Mochnaczka Niżna jak i Wyżna zostały założone nieco wcześniej niż Słotwiny na tym samym prawie wołoskim z przywileju nadanemu przez biskupa Myszkowskiego.

    Od asfaltowej drogi do drewnianej świątyni wiodła ścieżka, na początku której znajduje się drewniana ozdobna brama z niewielką rzeźbą Chrystusa Frasobliwego w zwieńczeniu. Tam także progi świątyni były otwarte. Niegdyś parafialna cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem świętego Michała Archanioła od tysiąc dziewięćset czterdziestego siódmego roku użytkowana jest jako parafialny kościół rzymskokatolicki pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej. Jej wnętrze, pod trzema jednakowymi cebulastymi hełmami z pozornymi latarniami i żelaznymi krzyżami skrywa ciekawą polichromię figuralną i ornamentalną wykonaną przez Czesława Lenczowskiego i Stanisława Kruczka w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Ołtarz główny w charakterze ludowego neogotyku wykonany dziesięć lat wcześniej przez Józefa Kanię oparty jest o ikonostas, w dolnej części późno klasycystyczny, w górnej zaś barokowy. W nawie znajdują się cztery ołtarze boczne i obrazy: Narodzenie NMP, Zwiastowanie, błogosławiona Kinga, Przemienienie Pańskie, święty Józef, Serce NMP
 

















    Kończy się Mochnaczka Niżna i zaczyna Mochnaczka Wyżna z zadaszonym przystankiem autobusowym na niewielkim wzniesieniu. Tam w towarzystwie dwóch innych miejscowych rowerzystów przeczekaliśmy ulewę. Od nich dowiedzieliśmy się jak dojechać do Krynicy Zdroju. Mieliśmy do wyboru drogę krótką i trudną, przez Huzary - górę wznoszącą się na wysokość ośmiuset sześćdziesięciu pięciu metrów, lub drogę długą, ale łatwą przez Tylicz. Wybraliśmy tę pierwszą i podejście pokonaliśmy pieszo, podziwiając dwóch innych kolarzy, młodzików, którym udało się wjechać na sam szczyt bez schodzenia z rowerów.
    Widoki z wysoka na obie wsie i otaczające je góry warte były wysiłku, tym bardziej, że czekał nas później długi zjazd, aż do samego Domu Zdrojowego Mielec, ulicą Zieleniewskiego dochodzącą do ulicy Kazimierza Pułaskiego, którą to zjeżdżaliśmy kilka razy z Góry Parkowej. 












    Pod koniec trzeciego tygodnia naszego pobytu w sanatorium wybraliśmy się na Huzary na rydze, których kapelusze wystawały ponad opadłe zeschłe liście buków. Ugotowaliśmy je potem w elektrycznym czajniku i przyrządziliśmy je na zimno z drobno posiekaną cebulą i śmietaną.  
















    Dzisiaj Huzary to już nasze cudowne wspomnienie, wałęsanie się po zalesionym masywie, którego nazwa pochodzi od jakiejś potyczki z udziałem konfederatów barskich, takich jak marszałek Kazimierz Pułaski - jeden z jej dowódców. Przed drugą wojną na zboczu góry wyorano szablę z napisem łacińskim i datą tysiąc siedemset czterdzieści siedem, a w jarze znaleziono osiemnastowieczny granat armatni. Góra ta nazywała się kiedyś Czerteżem tak jak dzisiaj grzbiet między Jakubikiem i Kopciową...




   Krynica Zdrój, wrzesień 2014 roku
 
  
Małopolska - Szlak Architektury Drewnianej - linki
Andrzejówka
Banica
Berest
Binarowa
Brunary Wyżne
 
Czarna i Czyrna
Dubne i Leluchów

Kwiatoń
Łosie 
Milik
Mochnaczka
Muszynka
Piorunka, Polany, Powroźnik
Ropa 
Sękowa
Słotwiny 
Szymbark 
Szczawnik
Tylicz 
Uście Gorlickie 
Wawrzka
Wierchomla
Wojkowa
Wysowa 
Złockie
Żegiestów

12 komentarzy:

  1. wspaniały artykuł, polecam !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Macieju, dziękuję !
      I pozdrawiam ciepło :)*

      Usuń
  2. Ewo, masz niespożyte pokłady energii -podziwiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj rano znalazłam ciekawą wypowiedź Beaty Pawlikowskiej, cytuję:

      " Każdy człowiek w każdej sekundzie swojego życia projektuje swoją przyszłość.
      Każda rzecz, którą robi, myśli i mówi jest czymś w rodzaju balonika, który unosi go ku przyszłości. Zależnie od tego jakie powietrze znajduje się w baloniku, leci wolniej albo szybciej, bliżej kurzu i ziemi albo bliżej ciepła i słońca.
      W zależności od tego jakie emocje towarzyszą ci na co dzień, taka energia znajduje się w unoszącym cię baloniku.
      Im więcej jest w tobie złości, zazdrości, zła, nienawiści, narzekania, koncentrowania się na wadach i brakach tym cięższa jest twoja aura i tym niżej latasz.
      Im więcej jest w tobie zdrowego optymizmu, dobrych myśli, pozytywnej energii, skoncentrowania na tym co ważne, tym jesteś lżejszy i szybciej fruwasz. I tym łatwiej dostajesz się do jaśniejszych miejsc w naszej galaktyce"

      Piękne prawda ?

      Staram się aby mój balonik szybko fruwał i unosił mnie do jaśniejszych miejsc w naszej galaktyce.

      Dziękuje Gosiu i ściskam serdecznie :)))*

      Usuń
  3. zachwyca nie tylko ta drewniana architektura ale i staranne zdobienie wnętrz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, właśnie...
      Przez ostatnie lata wszystkie drewniane cerkiewki zostały odrestaurowane i kryją prawdziwe perełki sztuki sakralnej. W każdej świątyni jest coś szczególnego, ale o tym w następnych postach.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  4. Powiem tylko: Jesteście wspaniali, Ty i R. Bije od was wewnętrzne dobro, piękno i pogoda ducha/szlachetność. A więc wszystko to, o co wielu ludzi na świecie zabiega bezskutecznie. To dar, Ewuniu, pasujecie do siebie jak dwa gołąbki a wasza miłość promieniuje na zewnątrz. Tylko zazdrościć, w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu. :*** :)))) (Ćmok)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, dobraliśmy się idealnie. Szczerze wyznam, że nie wyobrażam sobie innego partnera i w szczęściu i w chorobie. R ma wiele, wiele zalet, a jego wady bledną na ich tle.
      Basiu, dziękuję za tak miłe słowa i jak zawsze ściskam mocno, serdecznie :))*

      Usuń
  5. Nocowałem kiedyś w Tyliczu, ale wtedy jezdziłem po górkach na Mincol.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest w Tyliczu ciekawy ośrodek narciarki. Warto także dokładniej przyjrzeć się tej miejscowości. O Tyliczu napiszę później, a póki co pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Śliczna ta nasza Polska. Przybliżasz nam Ją coraz bardziej! A my tak daleko.... :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Największą radość nam blogerom sprawiają miłe komentarze.
      Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń